Historia miłości i życie Kushiny Uzumaki

niedziela, 6 lutego 2011

rozdział 1- Nowe życie ale za jaką cenę?

          Stałam w jakimś ciemnym pomieszczeniu. "Czy ja umarłam", pytałam siebie w duchu. W oddali zobaczyłam światło. Udałam się w tym kierunku. Przeszłam przez drzwi. Stanęłam w jasnym pomieszczeniu a moim oczom ukazały się dwie postacie. czerwono włosa dziewczynka i w średnim wieku mężczyzna. Dobrze znałam te osoby i pamiętałam doskonale tą chwilę. Usłyszałam jak młodsza "ja" spiera się ze swoim ojcem.
- ale tatooo, to nie sprawiedliwe.- Z naburmuszoną miną dziewczynka poszła do łóżka- A co jutro będziemy robić?
- A na co miałabyś ochotę?- Zapytał ojciec.
- Może pójdziemy do Matta? Bardzo lubię się z nim bawić.- zaproponowała mała Kushinka.
- Dobrze, odwiedzimy go jutro. A teraz idź spać bo jest już późno. Dobranoc kochanie.- I ucałował swoją pociechę w czoło.
- Dobranoc tatusiu.- Zobaczyła jak wychodzi z pokoju i zamyka za sobą drzwi. Próbowała zasnąć ale jakoś nie mogła. Gdy już przysypiała, usłyszała jakiś hałas, który dochodził z kuchni. Chciała sprawdzić jaka była tego przyczyna. Cicho wyszła z łóżka i skierowała się do tego pomieszczenia. Kiedy stanęła w progu kuchni zobaczyła jak jej ojciec leży na podłodze.
- Tatusiu, co się stało?- ale nie otrzymała odpowiedzi na to pytanie. Podeszła bliżej i zobaczyła jakąś obcą osobę. Nie znała tego człowieka.
- Kushina, nie podchodź do niego!- Usłyszała głos swojej matki, która podbiegła do swojego dziecka i je osłoniła przed wrogiem.
- Och, jest to czego szukałem.- ów człowiek podszedł do kobiety i ją spoliwczkował. Pani Uzumaki straciła równowagę i upadła koło ciała męża.
- Kushina, uciekaj!!- Dziewczynka ze łzami w oczach wykonała polecenie matki. Lecz po chwili się zatrzymała i odwróciła się w kierunku swoich rodziców. Zobaczyła jak obcy człowiek zabija ich.
- Nie!!!! Mamusiu!  Tatusiu!!!- z ust dziewczyny wydobył się przeraźliwy krzyk.
          Nagle otworzyłam oczy i poderwałam się do pozycji siedzącej. Oddychałam ciężko. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Zaczęłam sobie przypominać wydarzenia z nocy, w której zaatakowano moją wioskę. "Jednak żyję", pomyślałam. Poczułam, że mam założone bandaże wokół głowy. Ciekawe kto mi pomógł? Poczułam czyjś wzrok na sobie. Spojrzałam na tą osobę. Była to blondynka o długich włosach uczesanych w dwa kucyki. Miała ona piękne brązowe oczy.
- Spokojnie. Nie powinnaś się przemęczać.- Po chwili dodała- Jestem z Konohy. Mam na imię Tsunade. A ty?- Postanowiłam narazie nie odpowiadać. Przecież mógłby być to ten ninja z Kusa ( od aut.: wioska trawy) po użyciu Henge no Jutsu aby wzbudzić we mnie zaufanie. Ale blondynka nie dała za wygraną- Z tego co wiem, to na prośbę  szanownego Trzeciego Uzuskage, mieliśmy po ciebie przyjść i zabrać ciebie. Dlatego udasz się z nami jutro do Konohy. Z twojej wioski nic nie zostało. Sama się przekonasz jak wyjdziesz z tego domu. Nikt nie przeżył tej masakry oprócz ciebie. Rozumiesz co mówię?- Spojrzałam na Tsunadę, kurczę, chyba oczekiwała odpowiedzi. Kiwnęłam głową. Muszę wymyślić jakiś plan. I na własną rękę udam się do wioski Liścia. Zauważyłam, że Tsunade już wyszła z pokoju, więc miałam czas na wymyślenie jakieś strategii. Nie mogłam pozwolić aby śmierć Matta poszła na marne. Zapowiadała się długa noc.
          Obudziłam się wcześnie rano. Wstałam z łóżka i postanowiłam wyjść na zewnątrz i spróbować wprowadzić mój cudowny plan w życie. Musiałam być pewna, że w sąsiednim pokoju nikogo nie ma. Podeszłam do drzwi, kucnęłam i zajrzałam w szparę miedzy podłogą a drzwiami. Na moje nieszczeście w pomieszczeniu obok(który był jak na moje oko salonem) , była Tsunade oraz dwóch facetów. Jeden z nich miał białe włosy i był głupio wpatrzony w blondynkę. Drugi zaś miał czarne, długie włosy i jakieś dziwne spojrzenie, aż ciarki przeszły mi po plecach. No to mówi się trudno. Jeśli drzwi są pilnowane to muszę skorzystać z okna. Podeszłam do niego. rozejrzałam się po okolicy, czy nikogo nie ma na straży. Tsunade miała jednak rację, że Wir został doszczętnie zniszczony. "Na mnie już czas", pomyślałam. Otworzyłam okno, weszłam na parapet i już miałam skoczyć gdy nagle ktoś złapał mnie od tyłu. Próbowałam się wyszarpać z uścisku lecz człowiek ten przerzucił mnie i już wisiałam na jego barku. Masakra!!! Ale nie dałam za wygraną.
- Puszczaj mnie!!!! czy ja wyglądam jak worek kartofli, który można tak potrząsać??
- hehehe, jak dla mnie wyglądasz prędzej jak worek pomidorów- usłyszałam męski, rozbawiony głos. I niósł mnie już w stronę salonu.
- Ej, Jiraiya, co ty z nią wyprawiasz??- doszedł do moich uszu głos blondynki.
- Nie krzycz na mnie Tsunade. - Postawił mnie w końcu na ziemi.- Chciała uciec. Miałem jej na to pozwolić???
- Jakby uciekła to byśmy mieli mniej kłopotów.- Odpowiedział czarno włosy mężczyzna.- Poza tym nie mamy pewności, że to ona.
- Orochimaru, nie gadaj takich głupot. To napewno ona.- Wtrąciła się Tsunade.
- Zaraz się przekonamy.- Powiedział Orochimaru- Dajcie mi 5 minut a zacznie gadać- zobaczyłam jego wzrok, który przypominał oczy dzikiego zwierzęcia. Odruchowo się cofnęłam. Wolałam nie mieć z nim nic do czynienia.
- Orochimaru, daj spokój.- Teraz wtrącił się ten drugi mężczyzna, jak mu było?? chyba Jiraiya- To nic nie da a poza tym dziewczyna będzie bardziej się nas bać.
- Zostawmy to mistrzowi Sarutobi' emu a teraz wracajmy do Konohy bo w takim tępię nie dojdziemy tam  nawet za rok- dodała Tsunade.
          Mówi się trudno. Teraz nie udało mi się uciec ale tak łatwo się nie poddam. Może przydarzy się jakaś okazja w czasie drogi. Pozostało mi tylko czekanie. Tak wiec ruszyliśmy. Droga była długa a ten cały  biało włosy facet, który uratował mnie przed Orochimaru, nie dawał mi spokoju. Jak ja nie lubię jego optymizmu i tego dziwnego poczucia humoru. W końcu nadarzyła się okazja żeby wiać. Musiałam poczekać tylko, aż ten cały 'żabi pustelnik' przyśnie na warcie. Nareście nadszedł ten moment. Powoli wstałam aby nikogo nie obudzić. Teraz albo nigdy. Zaczęłam biec ile miałam siły w nogach. Przecież nie mogłam pozwolić na to  żeby mnie znów złapali. Postanowiłam sam się udać do Konoha. Nikomu nie mogę teraz zaufać. Lecz na moje nie szczęście ktoś nagle mnie złapał. Jakiego ja mam ostatnio pechaaaaaa. Zaczęłam się szarpać i krzyczeć:
- Puść mnie! Natychmiast!- Ale na nic się zdały moje krzyki. Mimo to nie poddałam się. Jeśli moje szarpanie nic nie dało to muszę spróbować czegoś innego. I tak, ugryzłam go. Uchwyt poluźnił się na tyle żebym mogła ponowić próbę wyswobodzenia. Tak! Udało mi się! Zaczęłam biec przed siebie lecz mój kochaniutki pech lubił pojawiać się w takich chwilach. Znikąd pojawiła się przede mną jakaś postać. Zatrzymałam się. I nie dowierzałam własnym oczom. Stał przede mną Jiraiya. Przeklęłam w duchu. Jak ten facet mnie znalazł.
- Dlaczego uciekłaś z obozu?- zapytał się a mi było trochę głupio
- Bo sama chcę się udać do Konohy- palnęłam nagle- Nie ufam wam i tyle. Tak łatwo nie zabierzecie mnie do Trawy.- a ten kretyn zaczął się tylko śmiać. Tylko z czego tak się rży?
- Do Konohy jest w drugą stronę a ty właśnie sama biegłaś w kierunku Kusa- Garkure. - Wiem, że moja orientacja w teranie jest beznadziejnie ale żeby aż tak zboczyła z trasy?- A teraz Mała chodz. Wracajmy do obozu. Zaufaj mi. Tsunade napewno się denerwuje. A gdy jest ona w takim stanie to zawsze mi się dostaje.- Uśmiechnął się do mnie. Przeszedł koło mnie. Nie zmuszał mnie dalej do powrotu. Nie wiem dlaczego poszłam za nim. Stwierdziłam jednak, że będę się martwić później. Co do Tsunade Jiraiya miał rację. Gdy tylko wróciliśmy do obozu to dostało się mu od blondynki za to, że przysnął na warcie.
- Ej, Tsunade, przecież przeprosiłem a poza tym przyprowadziłem ją z powrotem. Mała nawet obiecała, że więcej nam nie ucieknie, prawda?- tu spojrzał na mnie. Nie wiem dlaczego się odezwałam
-tak, obiecuje- jednak po chwili żałowałam tego i wróciłam do mojej "skorupy", która mnie przedtem chroniła, ponieważ wszyscy gapili się na mnie jakby widzieli mnie poraz pierwszy. No prawie wszyscy, wyjątkiem był Jiraiya. On tylko się do mnie uśmiechnął. Tak więc pozostała droga do Konohy minęła bez problemowo. Nie wiedziałam że wioska Wiru jest aż tak daleko od wioski Liścia. Ale w końcu przekroczyliśmy bramę główną. Udaliśmy się bezpośrednio  do biura obecnego Hokage. Z tego co mi opowiadał, w czasie drogi, Jiraiya urząd ten sprawował jego mistrz Hiruzen Sarutobi. Gdy stanęliśmy przed jego gabinetem Tsunade zapukała. Po chwili usłyszeliśmy rozkaz wejścia. Gabinet nie był taki duży.
- Dzień dobry sensei.-  przywitał się Jiraiya- Przyśliśmy zdać raport. Gdy przybyliśmy do wioski Wiru, nikogo żywego nie znaleźliśmy oprócz tej dziewczyny.- Tu spojrzał na mnie- Nie jesteśmy jednak pewni czy to ją mieliśmy stamtąd zabrać.
- Jak to nie jesteście pewni??- Przerwał mu Hokage.
- Za każdym razem gdy pytaliśmy ją o imię to zamykała się w sobie i nic nie można było z niej wyciągnąć.- Wtrąciła się Tsunade.
- Mówiłem wam, że trzeba było ja zmusić do gadania gdy byliśmy w Wirze.- Dodał kąśliwie Orochimaru- Gdybyście mi wtedy nie przeszkodzili to ona by zaczęła gadać wciągu 5 minut. - Na te słowa cofnęłam się. Chciałam wybiec z gabinetu ale przeszkodził mi w tym oczywiście nie kto inny jak Jiraiya.
- Puść mnie, proszę.- zaczęłam go prosić ze łzami w oczach.
- Puszczę cię jak się uspokoisz.- Odpowiedział- Porozmawiasz teraz z Hokagę w cztery oczy. A ja dopilnuje za drzwiami, żebyś nie opuściła tego gabinetu, zrozumiałaś?- Nie miałam innego wyboru jak powiedzieć ze się zgadzam. Coś czułam, że będzie to ciężka rozmowa. Gdy tylko zamknęły się drzwi, Trzeci pokazał mi ręką krzesło i zabrał głos.
- Powiesz mi jak się nazywasz?
- Jestem Kushina Uzumaki.
- Wiesz dlaczego zostałaś tutaj sprowadzona?
- Moja wioska była polem wojny a Uzuskage nie chciał żeby komukolwiek coś  się stało ale Wir został zaatakowany przez ninja z Trawy. Z tego co mówił Jiraiya to tylko ja przeżyłam.- Odpowiedziałam.
- Poniekąd masz rację- powiedział Hokage- ale to było tylko pretekstem.
- Jak to pretekstem?- Teraz o nic nie rozumiałam.
- Słyszałaś może o Mito Uzumaki?- co tu się dzieję? dlaczego zmienił temat? nie rozumiem go wcale.
- Tak, słyszałam. Pochodzi ona z mojego klanu. Została żoną Pierwszego Hokage. Podczas walki Hashirama Senju z Uchiha Madarą, Pierwszy Hokage zyskał kontrolę nad Kyuubim. Mito by wspomóc swojego męża zapieczętowała w sobie dziewieciogoniastego. tak została jinchuurikim.- Wyrecytowałam. Znałam doskonale tą opowieść. W moim klanie rodzice opowiadali swoim dzieciom tą historię.- A co ja mam z tym wspólnego? - zapytałam. Hokagę przez chwilę się zastanawiał.
- Mito jest już w podeszłym wieku. Ustaliłem z radą wioski i Uzuskage, że ty ją zastąpisz. Twoja czakra idealnie będzie tłumić czakrę Kyuubiego. - Patrzyłam na Hokage jak na idiotę. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. W mojej głowie pojawiła się jedno istotne pytanie.
- Dlaczego Uzuskage nic mi o tym nie powiedział?- zapytałam.
- To ma być tajemnica.- odpowiedział Hokage- Ma to na celu ochronę Sakryfikanta.- nic nie odpowiedziałam. Byłam w takim szoku. Wiedziałam dobrze co się dzieje z Jinchuuriki, jak jest traktowany. Nie chciałam tak żyć. Trzeci chyba wiedział o czym myślę bo powiedział coś o tym, że chce mi kogoś przedstawić. Wstał i ruszył do wyjścia a ja poszłam za nim. Jiraiyi nie było na korytarzu. Pewnie nie chciało mu się czekać. Wyśliśmy z budynku. Pogoda na zewnątrz była piękna.  Szliśmy uliczkami wioski. Zauważyłam, że wszyscy darzą pełnym szacunkiem Hokage bo co chwila ktoś mu się kłaniał. A on to odwzajemniał. Nagle stanęliśmy przed jakimiś drzwiami. Trzeci zapukał. Po chwili drzwi otworzyła nam jakaś starsza kobieta.
-Dzień dobry- przywitał się Hokage
- Dzień dobry Sarutobi. Co cię sprowadza do mnie o tak wczesnej porze?- Jej wzrok padł na mnie- O widzę, że kogoś przyprowadziłeś, proszę.- wpuściła nas do środka.
- Tak, chciałbym..... - ale nie było mu dane dokończyć ponieważ przerwała mu odrazu staruszka.
- Domyślam się kim ona może być- powiedziała a ja byłam w szoku. Skąd ona może wiedzieć,. Nagle powiedziała- Jesteś w Wiru, prawda?- zapytała. a ja tylko kiwnęłam. A jednak babunia potrafi zgadywać.
- Myślę, że możesz nas zostawić same Sarutobi.- Trzeci tylko się ukłonił i wyszedł.- Może jesteś głodna? Chodź, coś zjemy.- zaproponowała.
- Przepraszam, ale skąd pani wie gdzie mieszkałam?- byłam tego tak ciekawa.
- To widać. Długo mieszkałam w Uzushiogarkure (od aut: wioska Wiru) i wszędzie bym poznała klan Uzumaki, sama z niego pochodzę. - O kurczę. Czyżby to było Mito?- jak masz na imię?
- Kushina.- Odpowiedziałam. ale moja ciekawość nie dała za wygraną- A ty jesteś Mito-sama?- musiałam to wiedzieć. Staruszka kiwnęła i zapytała się:
- Sarutobi powiedział ci prawdę dlaczego zostałaś sprowadzona do Konohy?
- Tak, powiedział. Ale ja tego nie chcę. Wiem, że wiąże się z tym samotność, ból i nie akceptacja. Nie chcę tak żyć.
- Nie będziesz sama- przerwała mi Mito.
- Jak to?- Zapytałam. I nie wiem dlaczego przytuliłam się do niej. Może po prostu potrzebowałam tego.
- Ostatecznie zostałyśmy tutaj ściągnięte by zostać naczyniem dla Lisa ale zanim bestia zostanie udomowiona musimy wypełniać to  naczynie miłością. Zrób to, a nawet jako żywicielka dziewięcioogoniastego  będziesz wiodła szczęśliwe życie.- Ale odrazu dodała.- Kiedyś to zrozumiesz.  Sarutobi powiedział ci gdzie będziesz teraz mieszkała?- No właśnie... gdzie ja będę teraz mieszkała? Trzeci nic na ten temat nie mówił, postanowiłam odpowiedzieć zgodnie z prawdą.
-Hokage nic nie mówił mi o noclegu.
- Jak zwykle.- Powiedziała Mito.- Zawsze zapomina on o tego typu rzeczach. Ale nie martw się. Przecież możesz tutaj zamieszkać. Mieszkam sama a dom jest spory jak dla mnie. Chodz pokaże ci twój pokój.- Udałam się za Staruszką. Mój pokoik był mały ale bardzo przytulny. Miałam nawet balkon z którego widać było oczko wodne. ' To będzie pierwsze miejsce, które będę chciała zobaczyć z bliska", pomyślałam. Z rozmyślań wyrwał mnie głos Mito.
- Jeśli ci się nie podoba to powiedz. Zaraz go wymienimy.
- Nie trzeba. Pokój jest super. Dziękuje.- I przytuliłam się znów do niej. Tak wiec zamieszkałam w Konoha. Zaczynam od nowa życie... ale za jaką cenę.



**********************************************************************************
W końcu udało mi się napisać rozdział <jupi> Mam nadzieję że jest w miarę długi. Od razu przepraszam za błędy. :)  Postaram się napisać następny rozdział tak szybko jak ten. Pozdrawiam Kushina_chan

2 komentarze:

  1. Ohhh... Ohayo. Blog bardyo mi si spodoba i dyikuje, e yajryaađ na moj. Kushina-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Chita Tsuki Cho-Uzumaki11 lipca 2011 05:30

    Konnichiwa.Kushina jest moją idolką.kocham ją bardzo!Opowieść jest piękna.Arigatogozaimasu !

    OdpowiedzUsuń