Historia miłości i życie Kushiny Uzumaki

wtorek, 3 maja 2011

Rozdział 7. cichy zabójca

            Wparowałam do domu niczym tornado. Miałam tylko dwie godziny żeby przygotować się do misji a jeszcze przed nią chciałam pójść zjeść mój ulubiony Ramen. Szybkim krokiem udałam się do pokoju. Spakowałam do kabury trochę shurikenów, kunai oraz igły senbon. Dodatkowo postanowiłam wziąć notki wybuchowe oraz mój zwój Suiton. Niby jest to tylko ranga C ale wolę być przygotowana na każdy ewentualny atak. A poza tym uwielbiam wchodzić do akcji z wielkim hukiem. Do plecaka wsadziłam jakieś rzeczy na przebranie i wyszłam z domu. Udałam się do Ichiraku. Ledwo skończyłam jeść drugą porcję Ramenu a prawie dochodził czas zbiórki. Zapłaciłam za posiłek i wyszłam. Na miejscu byli już wszyscy. Zauważyłam od razu pewną dziewczynę, która stała koło Sakumo. Pewnie była to Machiko Saori. Była to młoda dziewczyna, średniego wzrostu o długich, falowanych, brązowych włosach, sięgających do połowy pleców. Duże zielone oczy dodawały jej jeszcze większego uroku.
-Cześć.- Odpowiedziałam zdyszana.- Zdążyłam, prawda?
- No miałaś szczęście.- Powiedział Hanae.
- Wszyscy już są.- Zaczął Hatake.- Naszą misją jest doprowadzenie  Machiko-sama do Suny. W czasie drogi dołączy do nas jeszcze jedna drużyna, która będzie wracała z innej misji. Możemy już ruszać?- Zapytał się Sakumo zielonookiej., która tylko kiwnęła, że się zgadza.
          Podczas drogi nurtowało mnie w jakim celu Saori, która pochodziła z jednej z najbogatszych rodzin, udaje się sama do wioski Piasku. Postanowiłam, że zapytam się o to przy najbliższym postoju. Ale przedtem musiałam wyjaśnić inną sprawę z mistrzem Hatake.
- Sensei, mogę o coś zapytać?- Palnęłam gdy znalazłam się obok mistrza.
- To zależy czego by miało ono dotyczyć.
- Chodzi o mnie, sensei.- zaczęłam.
- Nie rozumiem. Możesz jaśniej Kushina?- Sakumo spojrzał na mnie ze zdziwionym wzrokiem,
- Sansei znał całą prawdę o mnie, prawda?
- Tak, znałem. Hokage powiedział mi trochę o tobie oraz wspomniał o prawdziwym powodzie pojawienia się ciebie w Konoha. I tu uprzedzę twoje  następne pytanie. Z chęcią zgodziłem się mieć ciebie w mojej drużynie. A teraz  skup się lepiej na misji.
- Hai.- Odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy i wróciłam na moją poprzednią pozycję.
          Przed zmrokiem Sakumo ogłosił postój. Zostałam wytypowana razem z Fugaku do przyniesienia drewna. Gdy wróciliśmy nasze obozowisko było już prawie przygotowane do przenocowania w tych warunkach. Brakowało jedynie ogniska. Zauważyłam jak Machiko siedzi niedaleko miejsca, które zostało przeznaczone na ognisko. Podeszłam do niej i zapytałam.
- Przez całą drogę nurtuje mnie jedno pytanie.- Zagadałam do niej.- Trzeci nie mówił nam nic o celu twojej podróży do Suny.
- Za trzy dni wychodzę z mąż.- Odpowiedziała. Ale zauważyłam, że wcale się z tego nie cieszy. Można było to wyczytać z jej oczu.
- Ale chyba nie jesteś z tego powodu szczęśliwa.- Palnęłam nagle.- Ups, przepraszam. Nie powinnam tego mówić.- Natychmiast zrozumiałam swój błąd zaczęłam się tłumaczyć.
- Nic się nie stało. Aż tak to widać?- Zapytała. A ja tylko kiwnęłam głową.- Powiem tak, małżeństwo z rozsądku to coś normalnego w rodzinach arystokrackich. W mojej rodzinie praktykuje się to od wielu pokoleń.
- Ale...- Chciałam coś powiedzieć lecz mi przerwała.
- Zrozum. Moje małżeństwo jest dla dobra Konohy. Tym sposobem nasza wioska zyska sprzymierzeńca. To jest moja droga, którą wybrałam. Jestem z tego szczęśliwa bo mogę zrobić coś dobrego dla tych, których kocham. Ty wolałaś zostać shinobi i w ten sposób bronisz to co kochasz. Ja tak nie potrafię. Narazie jesteś bardzo młoda ale jak będziesz w moim wieku poczujesz w sobie "wolę ognia". Dzięki niej będziesz czuła potrzeba bronienia najsłabszych a zwłaszcza dzieci. - Powiedziała z uśmiechem na twarzy. Był on tym razem szczery. Wiem teraz, że jej poświęcenie dla Kohochy jest w tym momencie  większe od mojego.
         Po rozmowie z Machiko dowiedziałam się, że chłopaki ustalili kolejność wart. Jako pierwszą będę ja ją pełniła. Usiadłam na gałęzi, kawałek od obozu i starałam się nie zasnąć. Muszę przyznać, że z tego miejsca było idealnie widać nasze obozowisko. Po ok dwóch godzinach usłyszałam jakiś szelest w pobliskich krzakach. Po cichu wstałam. postanowiłam działać. Szybko zeskoczyłam z konaru, pobiegłam  w stronę owego szelestu. Rzuciłam trzema kunai'ami, które zostały zatrzymane. Żeby zmylić przeciwnika, odbiłam w prawo ze swoim atakiem. Chciałam spróbować najścia z tej właśnie strony. Dla pewności użyłam podziału cienia i w to miejsce wysłałam moje klony. Podczas gdy podróbki mojej osoby zostały eliminowane jeden po drugim, zyskałam trochę czasu przez co zbliżyłam się do mojego celu. Postanowiłam uderzyć z półobrotu połączonego z wyskokiem. ale usłyszałam za sobą świst lecących w moją stronę shurikenów. Zrobiłam zręczny unik. Kątem oka zauważyłam. że ktoś próbuje natrzeć na mnie od tyłu. Odwróciłam się na pięcie i zablokowałam cios. Twarz mojego przeciwnika  została oświetlona przez łunę księżyca. Z każdą sekundą oczy moje robiły się coraz większe ze zdziwienia. Przede mną stał właśnie Minato.
- Minato?- Zapytałam się z nie dowierzaniem. I zaczęłam rozglądać się za jego sensei'em- Co tutaj robisz Jiraiya? Cześć Mikoto.- Przywitałam się z przyjaciółką.
- Witaj Kushina. Nie poznałem ciebie Mała w tych ciemnościach. - Zaczął sannin.- Moja drużyna miała dołączyć z rozkazu Hokage  do jakieś innej grupy mniej więcej w tym miejscu. A tu nagle ty nas atakujesz.- Wiedziałam, że ma dołączyć do nas inna drużyna ale nie myślałam, że będzie to drużyna Minato. Byłam na trzeciego zła bo daje zadania oraz ich poziom nie sprawiedliwie. Będę musiała coś z tym zrobić jak wrócę do Konohy.
- Gdybyś się tak nie skradał podczas mojej warty to nie zaatakowałabym was.- Skwitowałam go.- Chodźcie za mną. Pokaże wam gdzie znajduje się nasz obóz.- I skierowałam się w stronę naszego noclegu. 
          Gdy dotarliśmy na miejsce zastałam senseia Hatake siedzącego przy ognisku. Od razu dał mi niezłą musztrę, że nie powinnam oddalać się od miejsca warty oraz opiszczać go bez jego zgody. Po czym zwrócił się do przybyłej drużyny.
- Witaj Jiraiya- san. Widzę, że jakoś tutaj dotarłeś.
- O taak. I pewnie zajęłoby nam to dużo więcej czasu  gdyby nie twoja podopieczna.- Powiedział. Lecz po chwili dodał.- Powiedz mi Sakumo, szkolisz ją na cichego zabójce? Wiesz, te jej skradanie i atakowanie aż ciarki przechodzą po plecach. Ale na szczęście Minato daje sobie z tym radę.- Czyżby Sannin chciał stwierdzić, że jego uczeń jest lepszy ode mnie?
- Eh Jiraiya, Jiraiya to moja tajna misja, więc nie mogę ci zdradzić szczegółów bo nie byłoby to tajne.- Odpowiedział żartem na żart Hatake.
         Nie zwracając uwagi na dalszy ciąg rozmowy, poszłam spać. Rano zostałam bardzo wcześnie obudzona i to w dodatku w bardzo brutalny sposób. ( zostałam oblana zimną wodą ze pobliskiego strumienia) Przez co cały poranek miałam zły humor.  Do Suny dotarliśmy następnego dnia. Kazekage zaproponował nam nocleg ale Jiraiya odmówił, tłumacząc, że musi już wracać bo nie ma skończonych jeszcze jakiś badań. Po powrocie do Konohy zaczęłam bardziej przykładać się do treningów. Chciałam chociaż trochę rozwinąć panowanie nad moim taijutsu oraz nad moim żywiołem Suiton (wody). Moim tymczasowym celem jest ciężki trening, żeby móc później pokazać Panu Namikaze kto jest górą a kto dołem. O tak.... to mój nowy cel. I będę tak długo próbować póki go nie osiągnę.

********************************************************************************** Witam wszystkich. Przepraszam za moją tak długą nieobecność oraz za długość tego rozdziału. Mam nadzieję, że sie wam on chociaż trochę spodobał. Jeśli ktoś z was pisze bloga i chce żeby on widniał wśród blogów które polecam i czytam to proszę napisać to w komentarzach. Postaram się napisać w tym miesiącu. Pozdrawiam