Historia miłości i życie Kushiny Uzumaki

wtorek, 3 maja 2011

Rozdział 7. cichy zabójca

            Wparowałam do domu niczym tornado. Miałam tylko dwie godziny żeby przygotować się do misji a jeszcze przed nią chciałam pójść zjeść mój ulubiony Ramen. Szybkim krokiem udałam się do pokoju. Spakowałam do kabury trochę shurikenów, kunai oraz igły senbon. Dodatkowo postanowiłam wziąć notki wybuchowe oraz mój zwój Suiton. Niby jest to tylko ranga C ale wolę być przygotowana na każdy ewentualny atak. A poza tym uwielbiam wchodzić do akcji z wielkim hukiem. Do plecaka wsadziłam jakieś rzeczy na przebranie i wyszłam z domu. Udałam się do Ichiraku. Ledwo skończyłam jeść drugą porcję Ramenu a prawie dochodził czas zbiórki. Zapłaciłam za posiłek i wyszłam. Na miejscu byli już wszyscy. Zauważyłam od razu pewną dziewczynę, która stała koło Sakumo. Pewnie była to Machiko Saori. Była to młoda dziewczyna, średniego wzrostu o długich, falowanych, brązowych włosach, sięgających do połowy pleców. Duże zielone oczy dodawały jej jeszcze większego uroku.
-Cześć.- Odpowiedziałam zdyszana.- Zdążyłam, prawda?
- No miałaś szczęście.- Powiedział Hanae.
- Wszyscy już są.- Zaczął Hatake.- Naszą misją jest doprowadzenie  Machiko-sama do Suny. W czasie drogi dołączy do nas jeszcze jedna drużyna, która będzie wracała z innej misji. Możemy już ruszać?- Zapytał się Sakumo zielonookiej., która tylko kiwnęła, że się zgadza.
          Podczas drogi nurtowało mnie w jakim celu Saori, która pochodziła z jednej z najbogatszych rodzin, udaje się sama do wioski Piasku. Postanowiłam, że zapytam się o to przy najbliższym postoju. Ale przedtem musiałam wyjaśnić inną sprawę z mistrzem Hatake.
- Sensei, mogę o coś zapytać?- Palnęłam gdy znalazłam się obok mistrza.
- To zależy czego by miało ono dotyczyć.
- Chodzi o mnie, sensei.- zaczęłam.
- Nie rozumiem. Możesz jaśniej Kushina?- Sakumo spojrzał na mnie ze zdziwionym wzrokiem,
- Sansei znał całą prawdę o mnie, prawda?
- Tak, znałem. Hokage powiedział mi trochę o tobie oraz wspomniał o prawdziwym powodzie pojawienia się ciebie w Konoha. I tu uprzedzę twoje  następne pytanie. Z chęcią zgodziłem się mieć ciebie w mojej drużynie. A teraz  skup się lepiej na misji.
- Hai.- Odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy i wróciłam na moją poprzednią pozycję.
          Przed zmrokiem Sakumo ogłosił postój. Zostałam wytypowana razem z Fugaku do przyniesienia drewna. Gdy wróciliśmy nasze obozowisko było już prawie przygotowane do przenocowania w tych warunkach. Brakowało jedynie ogniska. Zauważyłam jak Machiko siedzi niedaleko miejsca, które zostało przeznaczone na ognisko. Podeszłam do niej i zapytałam.
- Przez całą drogę nurtuje mnie jedno pytanie.- Zagadałam do niej.- Trzeci nie mówił nam nic o celu twojej podróży do Suny.
- Za trzy dni wychodzę z mąż.- Odpowiedziała. Ale zauważyłam, że wcale się z tego nie cieszy. Można było to wyczytać z jej oczu.
- Ale chyba nie jesteś z tego powodu szczęśliwa.- Palnęłam nagle.- Ups, przepraszam. Nie powinnam tego mówić.- Natychmiast zrozumiałam swój błąd zaczęłam się tłumaczyć.
- Nic się nie stało. Aż tak to widać?- Zapytała. A ja tylko kiwnęłam głową.- Powiem tak, małżeństwo z rozsądku to coś normalnego w rodzinach arystokrackich. W mojej rodzinie praktykuje się to od wielu pokoleń.
- Ale...- Chciałam coś powiedzieć lecz mi przerwała.
- Zrozum. Moje małżeństwo jest dla dobra Konohy. Tym sposobem nasza wioska zyska sprzymierzeńca. To jest moja droga, którą wybrałam. Jestem z tego szczęśliwa bo mogę zrobić coś dobrego dla tych, których kocham. Ty wolałaś zostać shinobi i w ten sposób bronisz to co kochasz. Ja tak nie potrafię. Narazie jesteś bardzo młoda ale jak będziesz w moim wieku poczujesz w sobie "wolę ognia". Dzięki niej będziesz czuła potrzeba bronienia najsłabszych a zwłaszcza dzieci. - Powiedziała z uśmiechem na twarzy. Był on tym razem szczery. Wiem teraz, że jej poświęcenie dla Kohochy jest w tym momencie  większe od mojego.
         Po rozmowie z Machiko dowiedziałam się, że chłopaki ustalili kolejność wart. Jako pierwszą będę ja ją pełniła. Usiadłam na gałęzi, kawałek od obozu i starałam się nie zasnąć. Muszę przyznać, że z tego miejsca było idealnie widać nasze obozowisko. Po ok dwóch godzinach usłyszałam jakiś szelest w pobliskich krzakach. Po cichu wstałam. postanowiłam działać. Szybko zeskoczyłam z konaru, pobiegłam  w stronę owego szelestu. Rzuciłam trzema kunai'ami, które zostały zatrzymane. Żeby zmylić przeciwnika, odbiłam w prawo ze swoim atakiem. Chciałam spróbować najścia z tej właśnie strony. Dla pewności użyłam podziału cienia i w to miejsce wysłałam moje klony. Podczas gdy podróbki mojej osoby zostały eliminowane jeden po drugim, zyskałam trochę czasu przez co zbliżyłam się do mojego celu. Postanowiłam uderzyć z półobrotu połączonego z wyskokiem. ale usłyszałam za sobą świst lecących w moją stronę shurikenów. Zrobiłam zręczny unik. Kątem oka zauważyłam. że ktoś próbuje natrzeć na mnie od tyłu. Odwróciłam się na pięcie i zablokowałam cios. Twarz mojego przeciwnika  została oświetlona przez łunę księżyca. Z każdą sekundą oczy moje robiły się coraz większe ze zdziwienia. Przede mną stał właśnie Minato.
- Minato?- Zapytałam się z nie dowierzaniem. I zaczęłam rozglądać się za jego sensei'em- Co tutaj robisz Jiraiya? Cześć Mikoto.- Przywitałam się z przyjaciółką.
- Witaj Kushina. Nie poznałem ciebie Mała w tych ciemnościach. - Zaczął sannin.- Moja drużyna miała dołączyć z rozkazu Hokage  do jakieś innej grupy mniej więcej w tym miejscu. A tu nagle ty nas atakujesz.- Wiedziałam, że ma dołączyć do nas inna drużyna ale nie myślałam, że będzie to drużyna Minato. Byłam na trzeciego zła bo daje zadania oraz ich poziom nie sprawiedliwie. Będę musiała coś z tym zrobić jak wrócę do Konohy.
- Gdybyś się tak nie skradał podczas mojej warty to nie zaatakowałabym was.- Skwitowałam go.- Chodźcie za mną. Pokaże wam gdzie znajduje się nasz obóz.- I skierowałam się w stronę naszego noclegu. 
          Gdy dotarliśmy na miejsce zastałam senseia Hatake siedzącego przy ognisku. Od razu dał mi niezłą musztrę, że nie powinnam oddalać się od miejsca warty oraz opiszczać go bez jego zgody. Po czym zwrócił się do przybyłej drużyny.
- Witaj Jiraiya- san. Widzę, że jakoś tutaj dotarłeś.
- O taak. I pewnie zajęłoby nam to dużo więcej czasu  gdyby nie twoja podopieczna.- Powiedział. Lecz po chwili dodał.- Powiedz mi Sakumo, szkolisz ją na cichego zabójce? Wiesz, te jej skradanie i atakowanie aż ciarki przechodzą po plecach. Ale na szczęście Minato daje sobie z tym radę.- Czyżby Sannin chciał stwierdzić, że jego uczeń jest lepszy ode mnie?
- Eh Jiraiya, Jiraiya to moja tajna misja, więc nie mogę ci zdradzić szczegółów bo nie byłoby to tajne.- Odpowiedział żartem na żart Hatake.
         Nie zwracając uwagi na dalszy ciąg rozmowy, poszłam spać. Rano zostałam bardzo wcześnie obudzona i to w dodatku w bardzo brutalny sposób. ( zostałam oblana zimną wodą ze pobliskiego strumienia) Przez co cały poranek miałam zły humor.  Do Suny dotarliśmy następnego dnia. Kazekage zaproponował nam nocleg ale Jiraiya odmówił, tłumacząc, że musi już wracać bo nie ma skończonych jeszcze jakiś badań. Po powrocie do Konohy zaczęłam bardziej przykładać się do treningów. Chciałam chociaż trochę rozwinąć panowanie nad moim taijutsu oraz nad moim żywiołem Suiton (wody). Moim tymczasowym celem jest ciężki trening, żeby móc później pokazać Panu Namikaze kto jest górą a kto dołem. O tak.... to mój nowy cel. I będę tak długo próbować póki go nie osiągnę.

********************************************************************************** Witam wszystkich. Przepraszam za moją tak długą nieobecność oraz za długość tego rozdziału. Mam nadzieję, że sie wam on chociaż trochę spodobał. Jeśli ktoś z was pisze bloga i chce żeby on widniał wśród blogów które polecam i czytam to proszę napisać to w komentarzach. Postaram się napisać w tym miesiącu. Pozdrawiam

środa, 30 marca 2011

Rozdział 6. Prawda wychodzi na jaw.

            Rano stwierdziłam, że godzina 8:00 jest dość wczesną porą na jakiekolwiek misje. Ale nie miałam wyboru, więc wstałam i poszłam się przyszykować na moje pierwsze zadanie. Założyłam opaskę ze znakiem Konohy i wyszłam. Ogólnie mieszkam niedaleko budynku Hokage, dzięki temu nie musiałam się spieszyć. Po drodze dołączył do mnie Fugaku i razem pokonaliśmy resztę drogi. Gdy dotarliśmy na miejsce, zauważyłam, że Sakumo-sensei i Hanae z Kuronae już są.
- Widzę Hanae, że wczorajsza lekcja nauczyła ciebie puntualności.- Powiedziałam z uśmiechem na twarzy. Inuzuka chciał coś chyba powiedzieć ale przeszkodził mu w tym sensei.
- Dzisiejsza misja będzie odbywała się na terenie wioski. Przy jej wykonywaniu nauczycie się sumienności, cierpliwości oraz precyzji. Resztę dowiecie się jak dojdziemy na wyznaczone miejsce.- Udaliśmy się na drugi koniec wioski. Nagle stanęliśmy przed dużym budynkiem.
- Jesteśmy na miejscu.- Oświadczył Sakumo.
- A na czym będzie polegać nasza misja?- Zapytałam.
- W tym domu mieszka pewna starsza kobieta. Jest ona dobrą znajomą szanownego Hokage, więc bądźcie dla niej mili. Zadanie polega na doprowadzeniu ogrodu, który mieści się z tyłu domu, do porządku. Fugaku wraz z Hanae będą przycinać sosny, jałowce oraz Żywotniki. Pani Yukiko pokaże wam zaraz kształty. Ty Kushina zajmiesz się pieleniem skalniaków oraz czyszczeniem oczka wodnego i jego obrzeż. Na koniec cała wasza trójka będzie malować mostek, altanę, bramę półksiężyca, bramę Pai lu. Macie na to czas do wieczora. - Wyjaśnił nam nasz mentor.
- Na tym polega nasze zadanie? Sensei żartuje, prawda?- Zapytał się Hanae. I zaczął się spierać z  mistrzem.
- To jest wasza pierwsza misja- zaczął Sakumo- Więc nie marudźcie Na tym polega system misji. Umiecie za mało jako grupa, żeby dostać wyższą rangę. A teraz  za mną. Pani Yukiko pewnie na nas już czeka.- Udaliśmy się ku wejściu. Mistrz Hatake wszedł do budynku bez pukania, tak jakby było to jego mieszkanie.
- Dzień dobry Yukiko-sama
- Dzień dobry Sakumo.
- Hokage-sama mówił, że potrzebuje Pani pomocy w ogrodzie, więc jestem z moimi podopieczni.
- Tak, prosiłam Hiruzena o pomoc. Nie myślałam, że da Tobie takie zadanie. Ale dobrze, że to zrobił. Lubie jak mnie odwiedzasz.- Powiedziała z uśmiechem.- Chodźcie, pokażę wam co będziecie robić.
          Udaliśmy się za staruszką do ogrodu, który nie był aż tak duży. Widok tego miejsca zapierał dech w piersiach. Od razu w oczy rzucało się drzewo wiśni, które miało bardzo rozłożystą koronę a obecna pora roku dodawała jemu uroku. Patrząc na to nabrałam ochoty, żeby usiąść na ławeczce, znajdującej się pod tym drzewem owocowym i obserwować idealne kwiaty, które później przemienią się w czerwone a zarazem soczyste owoce. Po całym ogrodzie rozchodziły się nieregularne ścieżki, wysypane drobnym żwirkiem. Żeby dojść do oczka wodnego, trzeba było przejść przez bramę paj lu, z której schodziła już  farba. Pomost o wyblakłym czerwonym odcieniu dodawał tylko temu miejscu uroku. Zaś karłowe drzewa i krzewy oraz byliny uzupełniały ewentualne braki. Roślinności w tym ogrodzie było dużo. Piękne krzewy piwonii, które są symbolem dobrobytu i urodzaju na tle wielkich sosen, które symbolizowały siłę i nie poddawanie się, wprowadziłyby każdego człowieka w zadumę.
          Praca w ogrodzie zajęła nam calutki dzień. Pani Yukiko okazała się bardzo miłą osobą. Lubiła opowiadać o swoich przygodach z czasów dzieciństwa oraz z wieku dorastania. Pilnowała też żebyśmy się  nie przemęczali. Tak więc dzień minął bardzo pracowicie mojej drużynie.Dzięki czemu nie miałam wieczorem problemów z zasypianiem.
          Rano obudziłam się o dziwo wypoczęta. Dzisiaj nie mam żadnych misji. Postanowiłam posprzątać mieszkanie ale zbiegiem czasu moja ochota na tą czynność szybko minęła. Pogoda zachęcała do wyjścia. Zbytnio nie zastanawiając się spakowałam do koszyka kilka smakołyków i poszłam pod siedzibę  Uchiha. Nie wiedziałam, że rezydencja klanu Mikoto jest aż tak rozbudowana. Pewnie trochę czasu by mi zajęło znalezienie odpowiedniego domu, gdyby nie Fugaku, którego spotkałam. Mina mojej przyjaciółki była warta moich poszukiwań. Przedstawiłam jej mój plan na dzisiejszy dzień. Bez zastanawiania się  przyznała, że to jest dobry pomysł tylko, że powinnyśmy wsiąść ze sobą chłopaków.
- Że co??!!  Żartujesz, Mikoto, prawda? - Odpowiedziałam na propozycję przyjacióki. - Myślałam, że spędzimy ten dzień razem
- Habanero, proszę, nie denerwuj się. Tak dawno nie było okazji się spotkać razem z nimi.- Zaczęła mnie przekonywać.- A poza tym masz przygotowane tyle jedzenia, że napewno same tego nie zjemy.
- Dobrze. Ale następnym razem nie weźmiemy ich.- odpowiedziałam z urażoną minom.
- Dziękuje, Habanero.
          Szybko znaleźliśmy chłopaków. Mikoto przedstawiła im nasz plan. Nie musiałyśmy ich nawet zbytnio długo prosić, ponieważ natychmiast się zgodzili.
- Ładne miejsce, no nie chłopaki- Powiedział Toga.
- Nie jest takie złe.- Odpowiedział Fugaku, siadając na kocu.- A jak poszła wam wczoraj misja?
- Mieliśmy łatwe zadanie. - Odpowiedziała Mikoto.- Musieliśmy tylko zbierać śmieci z rzeki. Trudności z tym nie mieliśmy, no nie Minato?- Chłopak kiwnął tylko głową na znak, że się zgadza. Zastanawiałam się dlaczego on tak mało mówi. Inni chłopcy krzyczą, wygłupiają się a on jest zupełnie ich przeciwieństwem.
- Nasz misja nie była aż tak nudna jak wasza.- Odpowiedziałam- Pracowaliśmy w ogrodzie Pani Yukiko.- Prawdę mówiąc nie miałam powodu do narzekań. Wczorajsze zadanie było świetne.
          Dzień ten pewnie  by minął w takiej atmosferze gdyby nie pewien drobny szczegół. A mianowicie wszystko przez pogodę, która szybko się pogorszyła. Wróciłam o domu cała przemoknięta. Przebrałam się w cieplejsze ubrania i usiadłam na parapecie w moim pokoju z kubkiem gorącej herbaty w ręku. Nie lubiłam, gdy pada deszcz, humor od razu pogarsza mi się. Zawsze wtedy powracały wspomnienia. Czasami były to chwile szczęśliwe a niekiedy takie, których nie chciałam pamiętać. Nawet nie wiem kiedy przysnęłam. Obudził mnie huk tłuczonej porcelany. Rozejrzałam się po pokoju. Zauważyłam na podłodze kawałki a raczej szczątki kubka, który niedawno trzymałam w ręku. Wstałam z parapetu i pozbierałam rozbity kubek. Skierowałam się do kuchni. Spojrzałam na zegarek. Wybijała właśnie godzina 18:45. Postanowiłam dokończyć ranne sprzątanie mieszkania. Po wykonaniu zadania, stwierdziłam, że trzeba by było coś zjeść ale tak prawdę mówiąc nie chciało mi się robić kolacji. Pogoda poprawiła się i nie padało, więc doszłam do wniosku, że na kolacje zjem Ramen. Wyszłam z domu i poszłam do Ichiraku. Kiedy zobaczyłam swoją porcję swojej ulubionej potrawy, humor natychmiast się mi poprawił. Dzięki temu wróciłam do domu w dobrym nastroju. Gdy otworzyłam drzwi od mieszkania, zobaczyłam małą karteczkę na podłodze. Otworzyłam ją.

        Drużyna 5 dostała jutro misję. 
        O 9:00 zbiórka przy Ichiraku
            Sakumo Hatake
    

          Znajduję się właśnie w gabinecie Hokagę razem z moją drużyną. Czekamy na przydział misji. Po tygodniu zleceń rangi D postanowiłam razem z chłopakami wyrazić nasze niezadowolenie i sprzeciw. To nie sprawiedliwe. Inne drużyny, w tym drużyna Mikoto, dostały przynajmniej jednopoziomi C. Gdy Hokagę dał nam misję, która dotyczyła wyprowadzania psów, to z rezygnacji usiadłam na podłogę. zadanie na
- Znów misja rangi D. Przez takie zadania nie nauczę się niczego.- Oświadczyłam.- Te zadania nie przybliżają mnie do mojego celu a wręcz oddalają. I nie tylko ja tak uważam, prawda chłopaki?- Spojrzałam na nich wzrokiem, który mówił: "powiedzcie, że mam rację"
- Kushina, tłumaczyłem wam na czym polega system misji w Konoha.- Powiedział Sakumo.
- Ale sensei, inne drużyny dostały chociaż jedną misję  rangi C a nasz grupa dostaję tylko te mało znaczące.- Podałam jeden konkretny argument. 
- No dobrze. Dam wam trochę trudniejsze zadanie.- Powiedział z rezygnacją Hokage. Chyba wiedział, że teraz ze mną nie wygra i nie pozbędzię się mnie tak szybko.- Wasza misja polegać będzie na zaprowadzeniu pewnej osoby do Suna garkure. Dostaniecie tam dodatkowo pewien zwój od Kazekage. Przyniesiecie go do Konohy. 
- Ale Hiruzenie, wiesz o tym, że Kushina nie powinna opuszczać wioski przez to co ma w sobie? Rozumiem, że drużyna nie może na tym ucierpieć, wiec może na jej miejsce dasz inna osobe?- Wtrąciła się kobieta, znajdująca się po prawej stronie przywódcy wioski. Byłam w takim szoku. Skąd ona może o tym wiedzieć? Chciałam coś powiedzieć tej złośliwej babie ale uprzedził mnie szanowny.
- Myślę Koharu, że nie zaszkodzi jej taka wyprawa. Pozatym będzie z nią Sakumo. Nie ma sensu ograniczanie kogokolwiek z wioski. - Stwierdził.- Tak więc, zbiórka jest o 12:00 przy bramie Południowej. Będzie tam na was czekać Kobieta, która nazywa się Machiko Saori. Możecie teraz wyjść i przygotować się do misji. Powodzenia.
          Gdy tylko wyśliśmy z gabinetu, Sakumo pożegnał się z nami szybko, pewnie domyślał się co będzie się teraz działo. Zostaliśmy we trójkę. Spojrzałam na chłopaków. Zobaczyłam w ich oczach zdziwienie. Odwróciłam się i chciałam już wyjść na zewnątrz. Usłyszałam nagle pytanie.
- Nie należą nam się jakieś wyjaśnienia?- Zapytał Hanae. Można było wyczuć z tonu złośc, obużenie, tyle negatywnych emocji, aż w moich oczach pojawiły się łzy.  
- Habanero, jesteśmy w jednej drużynie, więc chcemy wiedzieć dlaczego nie mogłabyś opuścić wioski.- Starał się wyjaśnić na spokojnie Fugaku. Spojrzałam na niego. Wiedziałam, że przez to stracę przyjaciół ale mieli oni rację. Nie powinnam ukrywać przed nimi tego faktu.
- Mam zapieczętowanego w sobie Kyuubi'ego.- Odpowiedziałam.
- Że co?- Zapytał zdumiony Hanae.
- Jestem Jinchuuriki dziewięcioogoniastego.- Odpowiedziałam głośniej.
- I tylko dlatego jest takie zamieszanie?- zapytał Fugaku. 
- Tak, to jest główny powód. Zrozumiem jeśli nie będziecie chcieli mnie w drużynie....
- Nie gadaj głupot Habanero. Przecież to nie twoja wina, że masz go w sobie.- Zaczął Uchiha- A poza tym szkoda by było stracić z drużyny taką wybuchową chłopczyce jak ty, no nie Hanae?
- Masz rację, Fugaku.- Odpowiedział.- Szkoda byłaby wielka. To do zobaczenia o 12 przy bramie Południowej.- pożegnał się z nami. Fugaku jeszcze odprowadził mnie pod dom. Teraz zaczynam powoli rozumieć słowa Mito.


***************************************************************************************************  Od razu przepraszam za moja dlugą nieobecność oraz za błedy jeśl się pojawiły.. Nie miałam ostatnio zbytnio czasu. Mam nadzieję, że wielkość rozdziału jest sam raz oraz treść jest w miare zrozumiała. Ogólnie rozdział wyszedł mi masakrycznie( to chyba bardzo łagodne określenie). Dziękuje za tyle odwiedzin i komentarzy ( zwłaszcza Tobie A.S oraz Zakochana;*) Czekam na nowe uwagi...I jeszcze raz proszę o wybaczenie mi nieobecności.

 PS. jeśli ktoś nie wie jak wygląda brama Paj lu wystarczy, że wpisze w wyszukiwarkę:"japońska brama"


Pozdrawiam


Kushina_chan

niedziela, 27 lutego 2011

Rozdział 5 Złoty środek na wygranie walki

                                                               DEDYKACJA
                                       Dedykuje ten rozdział wszystkim, którzy czytają moje
                                               rozdziały a zwłaszcza Brokacikowi oraz Baka23 (A.S)
                                                  



          Szłam z Fugaku na pole treningowe nr. 5. Zastanawialiśmy się w jakiej formie będzie dzisiejszy test i co się stanie jeśli go nie zaliczymy. Gdy dotarliśmy na miejsce spotkania naszej drużyny, zauważyliśmy, że nikogo jeszcze nie ma.
- Wygląda na to, że będziemy musieli poczekać na pozostałych.- Podsumował Fugaku.
- Innego wyjścia nie mamy.- Odpowiedziałam i usiadłam pod drzewem. Jak ja nie lubię czekać. Nasz mistrz pojawił się równo o 7:30 ale za to Hanae jeszcze się nie pojawił.
- Widzę, że brakuje jeszcze jednej osoby.- Zauważył Sakumo. - Musimy poczekać na Hanae. A na rozgrzewkę 20 kółek wokół pola treningowego.- Rozkazał.
- Chyba sensei żartuje!- Powiedziałam oburzonym tonem.- To niesprawiedliwe! Nie będę biegać za karę, że ktoś się spóźnił.- I w geście protestu usiadłam na ziemi po turecku i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
- Nie pytam się ciebie czy to uczciwe wobec was. Wydałem rozkaz i macie go wykonać.- I spojrzał na mnie wzrokiem, który mówił: 'albo to zrobisz albo zobaczysz co spotyka tych, którzy się sprzeciwiają'. W takiej sytuacji chyba nie miałam innego wyboru jak wykonanie rozkazu. Gdy byłam już przy 18. kółku pojawił się łaskawie ten idiota z klanu Inuzuka ze swoim pieskiem. Przysięgam, że gdy skończy się trening to dostanie on ode mnie za spóźnienie. Mentor kazał mu tylko dołączyć do nas przez co miał zrobić tylko 2 kółka. I gdzie jest ta sprawiedliwość? Po skończeniu rozgrzewki stanęliśmy w szeregu.
- Dobrze. Drużyna jest już w komplecie.- Zaczął Hatake.- Wyjaśnię teraz na czym ma polegać dzisiejszy test. Zasady są proste. Osoba, która mnie pokona zostaje geninem, pozostali wracają z powrotem do Akademii. Możecie używać wszystkiego począwszy od taijutsu, ninjutsu a skończywszy na genjutsu. Jakieś pytania?
- Co znaczy "pokonać" sensei'a? - Zapytał Hanae.
- Słowo "pokonać" oznacza: unieruchomienie a nawet zabicie. - Wyjaśnił.- Są jeszcze jakieś pytania lub niejasności?
- Nie, nie mamy już żadnych pytań.- Odpowiedziałam.
- Macie na ten test czas do 12:00. Powodzenia. Start!
          Pierwszy zaatakował Hanae z Kuronae. Widać było, że sensei po prostu bawi się nimi. Fugaku nie chciał pozostać z tyłu, więc zaatakował Sakumo. Wykonał pieczęci  i zastosował technikę Katon Housenka no Jutsu. Postanowiłam narazie obserwować z ukrycia ruchy i ewentualne techniki mistrza. Schowałam się za pierwszym drzewem. Po 5 minutach obserwacji zmagań Fugaku z Hatake, stwierdziłam, że Uchiha radzi sobie dużo lepiej od Hanae. Nagle usłyszałam jakiś szelest za moimi plecami. Szybko odwróciłam się. Moim oczom ukazała się jakaś postać. Stanęłam w pozycji obronnej a w ręce miałam przygotowanego kunai'a. Zmrużyłam oczy by lepiej przyjrzeć się postaci. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Jak to możliwe, że sensei stoi teraz przede mną, skoro przed chwilą walczył z Fugaku. Szybko spojrzałam w kierunku miejsca gdzie walczył Uchiha. Sakumo, który tam był rozpłynął się  w dymie. Czyżby był to klon a przy mnie stał teraz oryginał mistrza? Trzeba to sprawdzić. Rzuciłam kunai'em w jego stronę. Oczywiście go odbił ale to było teraz mało istotne. Wyciągnęłam z kieszonki zwój z napisem " SUITON". Zręcznie go rozwinęłam, położyłam na ziemi i jedną nogą na nim stanęłam. Wykonałam pieczęcie potrzebne do techniki wodnej.
- Suiton Mizuranppa no Jutsu!- krzyknęłam i plunęłam wodą w kierunku mojego obecnego celu.
- Doton Doryuu Heki. - Mój atak został zablokowany. Teraz zostałam zaatakowana z prawej strony. Ładnie ominęłam cios i wprowadziłam w kontrę ataki Taijutsu. Ale żaden z nich nie drasnął nawet Sakumo, więc znienacka chciałam zadać cios nogą ale sensei przewidział ten cios i chwycił moją nogę w kosce. Obrócił się kilka razy wokół własnej osi razem ze mną oczywiście. Nagle puścił mnie. A ja leciałam jak szmaciana lalka na bliskie i bolesne spotkanie z ziemią. Szykowałam się na niemiły kontakt z podłożem. Na moje szczęście pojawił się za mną Fugaku i mnie złapał w porę. 
- Dziękuje Fugaku.- Podziękowałam.
- Nie ma za co Habanero.- Odpowiedział. - W pojedynkę nie damy mu rady.
- No coś ty, już dawno to zauważyłam. Sensei ma bardzo mało słabych punktów w obronie i ataku. A gdzie jest ten kretyn Hanae?
- Jestem za tobą, Kushina. Dla twojej wiadomości nie jestem kretynem tylko wybitną jednostką, której nie zrozumiesz nigdy.- dogryzł mi Inuzuka.- Wiec co robimy? Mamy jakiś nowy plan?
- Wydaje mi się, że warunki postawione przesz Sakumo-sensei są tylko po to żeby nas skłócić.- Zaczął  Uchiha
- Tak jakby się nad tym dobrze zastanowić, to masz rację Fugaku. Po co nas wtedy na początku dzielili na grupy.- Podsumowałam przyjaciela.
- No dobra ale co wtedy robimy? Przecież żadne z nas nawet nie dotknęło sensei'a.- zapytał Hanae.
- Bo każde z nas działało osobno. Jeśli zaatakujemy razem to mamy większe szanse na wygraną.- powiedział Fugaku.- Mam plan. Podejdźcie bliżej to wam powiem co każdy będzie robił.- wykonaliśmy polecenie. Ogólnie strategia nie była aż tak skomplikowana. Najpierw musieliśmy znaleźć sensei'a. Ale to nie było aż tak trudne bo mieliśmy w drużynie posiadacza sharingana. Okrążyliśmy na początku nasz "cel". Pierwszy zaatakował Hanae z Kumonae. Gdy zobaczyłam małą lukę w obronie Sakumo natarłam na niego techniką Suiryuudan no Jutsu. Teraz przyszła kolej na Fugaku, który wykonał technikę Hikyuu no Jutsu. Międzyczasie podbiegłam bliżej sensei'a i po ustaniu techniki Katon, stworzonej przez Uchihę stworzyłam jutsu: Mizuhame Nabara, która unieruchomiła Sakumo. Na sam koniec Hanae natarł na sensei'a i przyparł go do ziemi. Podbiegłam z Fugaku do trzeciego członka drużyny i już chcieliśmy świętować zwycięstwo ale tam gdzie miał leżeć
Hatake zobaczyliśmy kawałek kłody.
- No nie! kiedy on wykonał Kawarimi no Jutsu? Przecież ciągle go obserwowałem sharinganem.- powiedział Fugaku z nie dowierzaniem. Nagle usłyszeliśmy za sobą głośny wybuch. Odwróciliśmy się w kierunku huku i zobaczyliśmy naszego mentora.
- Gratulacje. Zdaliście Egzamin. Od dzisiaj jesteście drużyną nr 5. Jutro mamy pierwszą misję. Zbiórka jest o 8:00 przy budynku Hokage. Na miejscy dowiecie się czego będzie ona dotyczyła. Na dzisiaj to koniec.- powiedział Sakumo.
         Gdy tylko Sakumo zniknął z zasięgu naszego wzroku, rzuciłam się na Hanae. Gdyby nie Fugaku, to Inuzuka dostałby ode mnie niezłe lanie za spóźnienie. Ale co się odwlecze to nie uciecze. Poczekam tylko na odpowiedni moment i nauczę Hanae punktualności. Mam nadzieję, że zapamięta to do końca życia.

**********************************************************************************

Na samym początku przepraszam, że tak późno dodaje rozdział. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Teraz komentarze mogą dodawać wszyscy :) nawet anonimowo. Cieszę się, że tak dużo osób zagląda na mojego bloga. Nowa notka pojawi się na początku Marca.
Pozdrawiam.

sobota, 19 lutego 2011

Rozdział 4 Próba egzaminu Habanero

          Od incydentu z Togą nikt nie śmiał mnie nazwać "Pomidorem" a przy okazji żaden chłopak w wiosce nie drażnił mnie ani nie doprowadzał do furii. Teraz z perspektywy roku cała ta "bójka" wydaje mi się śmieszna. Teraz mam nowe przezwisko "Krwista Habanero". Mikoto uważa, że ksywka ta pasuje do mnie bardzo, więc ją zaakceptowałam. Dzisiaj umówiłam się z Uchihą na trening przed egzaminem końcowym. W moim klanie wszyscy kończyli akademię w wieku maksymalnie 10 lat, a ja nie mogę być przecież gorsza, więc to dla mnie ostatni dzwonek. Nie mogę przynieść hańby klanowi Uzumakich, mimo że jestem jego ostatnią przedstawicielką. Umówiłam się z Mikoto na naszej ulubionej polance. Tak więc udałam się na ustalone miejsce. Mikoto już na mnie czekała.
- Cześć Mikoto!- Przywitałam się z przyjaciółką.
- Cześć Kushina!- Odpowiedziała.- Przyniosłam kilka rzeczy potrzebnych do treningu. - I pokazała mi torbę- Na pewno o tym nie pomyślałaś lub zapomniałaś.- Dodała.
- Ogólnie nie myślałam, że będzie coś nam potrzebne.- Odpowiedziałam.- No to pokaż mi co przyniosłaś.- Mikoto otworzyła torbę i wyciągnęła z niej tarcze, shurikeny, kunai'e.Zaczęłyśmy najpierw rzucać do celu. Postanowiłyśmy później przećwiczyć wszystkie techniki, które przerobiłyśmy w ciągu roku.
-Może zaczniemy od techniki rozproszenia genjutsu?- Zaproponowała Mikoto
- Dobry pomysł.- Odpowiedziałam. Zobaczyłam jak moje przyjaciółka uaktywnia swojego Sharingana i znalazłam się już w innym wymiarze. Próbowałam zablokować przepływ chakry za pomocą techniki Kai. Muszę przyznać, że trochę czasu mi to zajęło. Ale w końcu uwolniłam się z techniki iluzji.
-No to mamy jedną technikę za sobą- Odpowiedziała Mikoto.- Jakie jutsu jeszcze nam zostało?
- Trochę tego było. Musimy jeszcze przerobić: Henge no jutsu, Kawarimi no jutsu, Nawanuke no jutsu, Shunshin no jutsu, Kage bunshin no jutsu, Kage shuriken no jutsu.- Wymieniłam.- Ale ta ostatnia technika jest dodatkowa.- Dodałam. I tak zleciał mi cały dzień na wymienione przeze mnie jutsu.
           Wróciłam do domu wieczorem. Byłam zmęczona, głodna, brudna ale za to też zadowolona. Myślę, że jestem dobrze przygotowana do jutrzejszego egzaminu a to wszystko dzięki Mikoto. Wzięłam szybki prysznic, przegryzłam coś szybko na kolację i poszłam spać.
           Rano obudziłam się wcześnie. Po drodze do Akademii zahaczyłam o dom Mikoto. Dzisiaj obie nie miałyśmy nastroju do rozmowy.
- Cześć dziewczyny.- Przywitał się z nami Fugaku.
- Cześć.- Odpowiedziałyśmy zgodnie.
- Gdzie się tak śpieszycie? Przecież egzaminy mamy za godzinę.- Zapytał.
- Wolę być razem z Kushiną trochę wcześniej.- Odpowiedziała Mikoto.
- A mogę zabrać się z wami?- Zgodziłyśmy się.- Ale przy okazji może zahaczymy o dwa miejsca? Mamy jeszcze trochę czasu.
- No dobrze, Fugaku. A co to za dwa miejsca?- Zapytałam.
- To będą tylko dwa domy. Obiecałem Minato i Todze, że dzisiaj po nich zajdę przed egzaminem.- wytłumaczył się. No cóż, jeśli Fugaku im to obiecał to nie miałyśmy zbytnio wyboru i zgodziłam się z Mikoto na taki plan dojścia na egzamin. Pierwszy dom o jaki mieliśmy zahaczyć był mieszkaniem Togi. Musieliśmy trochę zaczekać na niego bo nie mógł czegoś znaleźć. Po 15 minutach udaliśmy się wszyscy po Minato. I tu była po prostu masakra. Drzwi otworzył nam blondyn. Okazało się, że zaspał i był jeszcze w piżamie.
- Ty kretynie!!- Wrzasnęłam na niego.- Szykuj się a nie wyszczerzaj tych swoich ząbków. Za 30 minut mamy egzamin! Masz 15 minut!!
- Dobrze, już idę ale nie krzycz na mnie. A przy okazji wejdzcie do środka.- Odpowiedział i poszedł się przyszykować. Mieszkanie w środku wyglądało jakby przeszedł przez nie tajfun lub huragan. Na szczęście nie musieliśmy długo na Minato czekać ale i tak prawie się spóźniliśmy
- Widzę, że wszyscy już są.- Zaczął Akumo-sensei.- Witam wszystkich na egzaminie końcowym. Wyczytana osoba udaje się do sali obok. Tam następuje egzamin. W tym roku zdają tylko te osoby, które  stworzą minimum trzy kolny oraz wykonają technikę, którą wylosują. jakieś pytania?- Nauczyciel chwilę poczekał.- Dzisiaj o 14:00 dowiecie się jaki będzie podział na drużyny. Na początek zapraszam Chozę Akimichi'ego.- Chłopak udał się za naszym mentorem. Zauważyłam, że niektórzy się denerwują. W końcu przyszła pora na mnie. Gdy usłyszałam swoje nazwisko szybko ruszyłam do sali egzaminacyjnej.  Po wejściu do pomieszczenia zauważyłam stół, przy którym siedział Akumo-sensei oraz dwóch innych shinobi.
- Dobrze. Proszę najpierw wykonać technikę podziału cienia.- Rozkazał nauczyciel. Wykonałam pieczęć i stworzyłam cztery klony.
- Pierwsze zadanie zaliczone.- Powiedział mój mentor.- Teraz wylosuj drugie pytanie z pudełka.- Stanęłam przed skrzyneczką i wylosowałam kulkę z numerem 6.
- Proszę zaprezentować nam Henge no jutsu.- Nakazał jeden z pomocników Akumo. Zadowolona z zadania zapytałam się w kogo mam się przemienić?
- We mnie.- Odpowiedział ninja siedzący po prawej stronie nauczyciela. Wykonałam pieczęć, zgromadziłam odpowiednią ilość chakry i po opadnięciu dymu stał przed komisją jeden z egzaminatorów. Chwilę się naradzali a po chwili usłyszałam:
- Gratulacje. Zdałaś egzamin. O to twoja opaska.- Powiedział z uśmiechem Akumo-sensei. Wzięłam ją do ręki i założyłam na czoło. Po wykonaniu czynności ruszyłam do wyjścia. Szybko znalazłam Mikoto. Okazało się, że cała nasza paczka zdała, nawet Minato się udało. Pewnie miał takie samo szczęście jak ja. Postanowiliśmy pójść na Ramen, ponieważ mieliśmy trzy godziny przerwy. Po drugim śniadaniu, jakim było moje ulubione danie, wróciliśmy do Akademii po wyniki i podział na drużyny. Usiedliśmy z tyłu sali i czekaliśmy na Asumo-sensei, który chwilę później wszedł do sali. Zaczął czytać z kartki kto z kim jest drużynie. Ja byłam razem w grupie 5. z Fugaku oraz jakimś chłopakiem z klanu Inuzuka. a Mikoto była w grupie 7. z Minato i Togą.
- Teraz każda z grup będzie czekała w tej sali na swojego nowego sensei'a - Powiedział na koniec Akumo.- Powodzenia.- Po czym wyszedł z sali. Muszę stwierdzić, że nie mam aż tak złej drużyny. Chociaż chciałabym być z Mikoto. Do klasy zaczęli przychodzić kierownicy swoich grup. Zauważyłam, że  Jiraiya również przyszedł ale został przydzielony do grupy 7. Moim mistrzem był nie jaki Hatake Sakumo. Udaliśmy się za nim na jakąś polankę.
- Witam. Nazywam się Hatake Sakumo ale to już wiecie.- Zaczął swoją przemowę.- Będę waszym sensei'em ale zanim to nastąpi musicie jeszcze przejść przez jeden test. Odbędzie się on jutro o 7:00 na polu treningowym nr. 5. Radze wam nie jeść śniadania jutro. A teraz powiedźcie coś o sobie. Może ty najpierw.- Kończąc przemowę spojrzał na mnie.
- Nazywam się Kushina Uzumaki. Moim marzeniem jest zostanie pierwszą kobietą Hokage. Lubię jeść Ramen w Ichiraku. Nie lubię jak ktoś mnie ignoruje, denerwuje.- Skończyłam.
- Nazywam się Hanae Inuzuka. Lubię chodzić na spacery z moim psem Kuronae.
- Nazywam się Fugaku Uchiha. Lubię uczyć się nowych technik oraz spotykać się z znajomymi. Nie lubię przegrywać z Minato Mam już uaktywnionego Sharingana.- Skończył.
- Dobrze. Na dzisiaj to koniec. Możecie się rozejść.- Powiedział Sakumo i  zniknął w kłębie dymu.
- Chłopaki co powiecie na wspólny Ramen?- zaproponowałam.
- Ja nie mogę. Narazie.- Odpowiedział Hanae.
-Może Minato z resztą drużyny 7. tam będą.- Powiedział Fugaku po chwili namysłu. Udaliśmy się do Budki z Ramenem. Niestety ale  naszych znajomych jeszcze tam nie było. Postanowiliśmy poczekać na nich.
- Cześć. Długo czekacie?- To była Mikoto.
- Nie, chwilkę temu przyszliśmy - Odpowiedziałam. I tak spędziliśmy resztę dnia na wspólnej rozmowie. A rano czekał nas jeszcze jakiś głupi test.
**********************************************************************************
Witam wszystkich. O to nowy rozdział. Mam nadzieję, że spodoba się on wam. Kolejny ukaże się jakoś za 4- 5 dni. Miło, że tyle was zajrzało ostatnio na mojego bloga. :) Na dole znajduje się ankieta. Jeśli ktoś ma trochę czasu to może ją rozwiąże? Czekam na komentarze.
Pozdrawiam

poniedziałek, 14 lutego 2011

Rozdział 3. Pokaz ognistego temperamentu

    
            Rano obudził mnie w dość brutalny sposób budzik.  No cóż czasy Akademii powracają. Wstałam i poszłam wziąć prysznic. Dzisiaj założyłam czarne spodenki do kolan oraz czerwoną bluzkę na to narzuciłam pomarańczową kamizelkę, która miała na plecach znak mojego klanu. Od razu skierowałam się do kuchni. Spojrzałam na zegar, wybijał właśnie 7:30. Szybko wyszłam z domu. Drogę do akademii pokonałam w biegu. Na szczęście zdążyłam. Weszłam do klasy i rozejrzałam się za wolnym miejscem. W ostatnim rzędzie zauważyłam jedno wolne. Ruszyłam w obranym przez siebie kierunku. Nagle przede mną stanął jakiś chłopak z głupim wyrazem na twarzy.
- Cześć Mała. Nie pomyliłaś czasem sal? To nie jest klasa dla pierwszaków.- Oznajmił mi z miną jakby nie wiadomo co odkrył.
- Wiem o tym.- i skwitowałam go stwierdzeniem:- eureki nie odkryłeś.- Chciałam już iść na swoje "upatrzone" miejsce ale nie mogłam bo ten upierdliwy typek nie odczepił się ode mnie.
- To może zaprowadzę cię do klasy odpowiedniej dla ciebie? Każdy może się pomylić tak jak ty i wejść nie do tej klasy co trzeba.
- Kurczę, czy ja mówię nie wyraźnie? A może jesteś tępy i masz problem ze zrozumieniem tego co inni mówią do ciebie?- Szybko odgryzłam się mu. Chłopak chciał chyba coś jeszcze powiedzieć ale do klasy wszedł nauczyciel.
- Siadajcie na miejsca, ale już, cisza.- i rozejrzał się po sali. - Do klasy miała dojść nie jaka Kushina Uzumoke. O, widzę, że jesteś.- Powiedział opiekun grupy i spojrzał na mnie.
- Nie nazywam się Uzumoke tylko Uzumaki, sensei.- Od razu poprawiłam nauczyciela.
- A no tak. Podejdź tu na środek.- Wykonałam polecenie i stanęłam obok mojego nowego mentora.- Przedstaw się całej klasie i powiedz jakie jest twoje marzenie.- wykonałam zalecenie, które dał mi instruktor.
- Nazywam się Kushina Uzumaki. Mieszkam od niedawna w Konoha. Pochodzę z wioski Wiru. Moim marzeniem od niedawna jest zostanie pierwszą kobietą Hokage.- odpowiedziałam. Zauważyłam, że niektórym to nie pasuje a zwłaszcza chłopakom. Spojrzałam na nauczyciela.
- Czy powiedziałam coś nie tak?- zapytałam.
-Tak. Chyba nie zdajesz sobie sprawy co oznacza tytuł Hokage. Byle kto nie może pełnić tego urzędu. A teraz dosyć tych bzdur. Siadaj na swoje miejsce.- Wściekła na wszystkich wykonałam polecenie instruktora. - Dzisiaj na lekcji zdobędziemy teorię na temat techniki Henge no Jutsu. Otwórzcie książki na rozdziale 5.- Wszyscy uczniowie wykonali posłusznie polecenie. Boże ale nudy. Nawet nie wiem kiedy przysnęłam. Pamiętam, że obudził mnie trzask w mój stolik. Szybko oprzytomniłam i spojrzałam na natręta, który mnie obudził.
- Co to ma znaczyć?!?!- Wrzasnął nauczyciel.- To karygodne, żeby spać na tak ważnej lekcji.- Pewnie ten ochrzan trwałby dłużej gdyby nie dzwonek na przerwę. Skorzystałam z okazji i szybko opuściłam klasę. Zauważyłam, że przed Akademią znajduje się wielkie drzewo z huśtawką. Podeszłam i usiadłam na na nią. Po chwili podeszła do mnie jakaś kruczo włosa dziewczyna.
- Cześć. Chodzę z tobą do jednej klasy. Nazywam się Mikoto Uchiha.- Powiedziała. W mojej wiosce dużo słyszałam o tym klanie oraz o potędze oczu Sharingana.
- Miło mi ciebie poznać.- I uśmiechnęłam się do nowej koleżanki. Rozmawiałyśmy przez całą przerwę. Na samym początku tej znajomości mogę stwierdzić, że bardzo polubiłam Mikoto. A przy okazji zdobyłam kilka nowych informacji. Pierwsza z nich dotyczyła chłopaka, który się mnie dzisiaj czepiał. Ma na imię Toga. Trzyma się z niejakim Minato, który na moje nieszczęście marzy też o byciu Hokage. Dowiedziałam się również kto chodzi jeszcze ze mną do jednej klasy. A więc był to Nara Shikaku ( dość leniwy chłopak), Inoichi Yamanaka, Choza Akimichi, którzy trzymali się zawsze razem oraz Fugaku Uchiha, przyjaciel Minato. A nasz nauczyciel nazywa się Akumo.  Na zajęciach po przerwie uczyliśmy się teorii na temat Genjutsu. Mówiłam już, że nie lubię lekcji teoretycznych? W wiosce Wiru miałam więcej lekcji z praktyką a teorię mieliśmy zawsze sami opracowywać w domu. A tu jest niestety na odwrót. Jedynie co zapomniałam z lekcji to, to że mamy jutro jakiś egzamin ale nie pamiętam z czego. Po zajęciach poszłam z Mikoto na spacer. Stwierdziłyśmy obie, że możemy później się pouczyć. Uchiha pokazała mi bardzo piękne miejsce. Była to polanka koło, której znajdował się wodospad z oczkiem wodnym. Na tym terenie mogłam bez przeszkód trenować moje techniki wodne. Kiedy zrobiło się szaro, postanowiłam z Mikoto wracać. Odprowadziłam ją pod bramę jej klanu.
Pożegnałam się i poszłam do domu.
          Rano wstałam w świetnym humorze. Szybko się ubrałam, wzięłam śniadanie i wyszłam do Akademii. Po drodze zahaczyłam o dom klanu Uchiha i razem z Mikoto spieszyłyśmy się na zajęcia. Gdy dotarłyśmy na miejsce od razu stwierdziłam, że nasz mentor ma zły humor.  Zaraz po dzwonku wparował do klasy jak burza i kazał nam wszystkim wyjść na zewnątrz. Kiedy szłam w kierunku wyjścia, ktoś postawił mi haka przez co upadłam na podłogę. Mikoto pomogła mi wstać.
- Patrz co wyprawiasz kretynie! - Wrzasnęłam na tego chłopaka. Okazało się, że był to Toga.
- hehehe Chyba twoja matka nie nauczyła ciebie dobrze chodzić, Pomidorze.- Powiedział do mnie z ironią. A we mnie tak się tak zagotowało. Jak śmiał mnie nazwać Pomidorem.  Chciałam się na niego rzucić i pokazać mu gdzie jest jego miejsce ale przeszkodził mi w tym ( na jego szczęście) sensei.
- Co wy wyrabiacie!? Ile mamy na was czekać?!- Wydarł się na nas Akumo- sensei.
- To nie nasza wina, sensei. To ten idiota ma do mnie i Mikoto jakiś problem.- Powiedziałam i nie zwracałam uwagi na komentarze nauczyciela. Okazało się, że dzisiaj mieliśmy wszyscy dwa zaliczenia. Pierwsze z nich polegało na rzucaniu Shirukenami do celu. Nie byłam w tym aż taka zła.
- Kto chce pierwszy rzucać?- Zapytał się Akumo- sensei.
- Może niech Pomidor Hokage zacznie?- Zaproponował ktoś z uczniów.
- A kto to taki?- Zapytał ze śmiechem instruktor.
- No to nowa dziewczyna.- Ktoś znowu odpowiedział.
- Dobrze. Kushina, będziesz pierwsza.- Zaproponował sensei. Podeszłam na wyznaczone miejsce. Wzięłam do ręki shirukeny i rzuciłam do ustawionych tarcz. Trafiłam 8 na 10. Nie było aż tak źle, pomyślałam. Wróciłam na swoje miejsce. Teraz miał rzucać Blond włosy chłopak, Minato. O kurczę, ale z niego beztalęcie. Nie trafił ani razu. Wszyscy ryknęli śmiechem, nawet Minato się śmiał. Toga nie był wcale lepszy od swojego kumpla. Ale za to Mikoto z Fugaku byli najlepsi. Nic dziwnego. Należeli przecież do jednego z najpoteżniejszych klanów w Konoha. Następne zadanie polegało na użyciu Henge no Jutsu. Akumo- sensei sam wybierał teraz kolejność. Przez co musiałam czekać na sam koniec.
- Została jeszcze Kushina.- Usłyszałam głos nauczyciela. Poszłam na środek klasy. Z tego co podpowiedziała mi Mikoto miałam zamienić się w Akumo-sensei. Zebrałam chakrę, utworzyłam pieczęć i byłam już idealną kopią człowieka, który stał przede mną.
- Tak, bardzo dobrze.- Podsumował moją przemianę sensei.- Wyniki ogłoszę jutro. Na dzisiaj to już koniec zajęć.- Powiedział nauczyciel. W klasie zrobił się szum i hałas od odsuwania krzeseł. Poszłam po swoją torbę.
- Świetnie wyszła ci ta przemiana.- pochwaliła mnie Mikoto.
- Dziękuję. U ciebie też nie było aż tak źle.- odpowiedziałam.- Dziękuję, że spakowałaś moje rzeczy.- I poszłyśmy w kierunku wyjścia. Gdy kroczyłyśmy korytarzem, zostałam trącona przez kogoś tak mocno, że leżałam plackiem na podłodze. Mikoto pomogła mi się pozbierać.
- Patrz jak łazisz Idioto!!!- Wrzasnęłam, Okazało się, że było to znów Toga. Czy ten koleś nie da mi spokoju? Kiedy się odwrócił w moją i Mikoto stronę, zobaczyłam na jego twarzy znowu ten uśmiech pełen drwiny.
- Oj, nie zauważyłem ciebie, pomidorze. Wybacz. I tylko nie płacz.- Zadrwił i pobiegł w kierunku wyjścia. Uchiha pomogła mi pozbierać moje rzeczy. Postanowiłam nie puścić mu tego płazem. Puściłam się biegiem by dogonić mojego wroga.
- Kushina, poczekaj. Co ty zamierzasz zrobić?- Zatrzymałam się i odwróciłam się do Mikoto.
- Chodź zobaczyć jak największy kretyn w Akademii dostaje ode mnie łomot.- I wznowiłam bieg. Dopadłam go przed Akademią. zatrzymałam się i moja prawa ręka wystrzeliła, pokazując tego tępaka palcem.- Jeszcze z tobą nie skończyłam kretynie.- Postanowiłam, że najpierw zmieszam go z błotem.- Nie dość, że jesteś tępy to jeszcze nie masz za grosz kultury.- Oj, chyba trafiłam w czuły punkt bo Toga się odwrócił się do mnie przodem.
- Mówiłaś coś do mnie, Pomidorze?
- Tak, mówiłam, że zaraz ten pomidor zrobi z ciebie papkę. Rozumiesz? Czy mam powtórzyć?
- Chyba nie chcesz się z nim bić, Kushina.- Teraz do rozmowy wtrąciła się Mikoto.
- A czemu nie. - Odpowiedziałam.- Chyba, że nasz kolega boi się mnie i tego, że przegra ze mną.- powiedziałam z drwiną. - A poza tym mała rozgrzewka mi nie zaszkodzi.
- Radzę ci, żebyś posłuchała się swojej koleżanki Uchiha.- Powiedział się Toga.- Nie chcę później słuchać, że połamałaś sobie paznokcie.
- hahaha bardzo śmieszne. W takim razie wyzywam ciebie na pojedynek.- Odpowiedziałam- No chyba, że się boisz mnie.- Wiedziałam, że muszę nadepnąć na jego dumę i ego. Zauważyłam, że wszyscy obecni przed Akademią przysłuchują się naszej rozmowie. - Tu i teraz. Co ty na to?
- Dobra. Ale nie miej do mnie później pretensji jeśli przegrasz.- Powiedział Toga.
- Nie martw się mną.- Odgryzłam mu się.
         Stanęliśmy na przeciw siebie. Wiedziałam, że nie mogę przegrać. Ustaliliśmy, że będziemy używać tylko Taijutsu. Tak więc ruszyliśmy na siebie. Zrobiłam zręczny unik i zablokowałam cios, który zadał Toga. Skorzystałam z tego, że ma zablokowaną jedną rękę, ładnie okręciłam go wokół jego osi, tak jak uczył mnie Uzuskage, Chwyciłam trzymaną rękę Togi w okolicach łokcia, kopniakiem w brzuch i po podkoszeniu nóg Toga znajdował się na ziemi. Wykręciłam zgrabnie rękę , którą trzymałam cały czas. Musiałam przyznać, że jest on bardzo powolny. Bo nie zablokował ani jednego mojego ciosu.
- Nawet  żółw byłby szybszy od ciebie. - zadrwiłam.- poddajesz się?- i mocniej wykręciłam mu rękę.
- Ok Ok, poddaję się.- Ha wygrałam. Puściłam biednego Togę i podbiegłam do Mikoto i razem skakałyśmy z wygranej. Dzięki czemu dzień miałam bardzo udany. Nie dość, że Toga nie może mnie już nazwać " Pomidorem" to ma mi dać już spokój. Postanowiłam z Mikoto uczcić jakoś tą wygraną. I wpadłyśmy na pomysł, że zrobimy sobie piknik w naszym ulubionym miejscu. Tak więc "pomidor" rozgniótł chłopaka i sam nie został rozgniecony.

**********************************************************************************
Oto nowy rozdział. Przepraszam z góry, że tak późno dodaje rozdział ale miałam małe problemy na uczelni.  Proszę także o wybaczenie moich błędów gramatycznych i stylistycznych. Mam nadzieje, że ten rozdział wam się spodoba. Czekam na komentarze. Kushina_chan

PS. Wszystkiego najlepszego z okazji Walentynek.

środa, 9 lutego 2011

Rozdział 2- coś się kończy a coś zaczyna.

          Jestem już  w Konoha drugi tydzień. Polubiłam to miejsce. Niedługo zacznę chodzić do Akademii ninja. Już nie mogę się doczekać. Z babunią Mito dobrze mi się mieszka. Koszmary coraz rzadziej mnie odwiedzają we śnie.
          Spojrzałam na zegarek, który wisiał nad biurkiem. Wybijał właśnie piętnastą. No cóż koniec leniuchowania. Obiecałam Mito, że wyjdziemy dzisiaj na spacer bo coraz mniej wychodzi na zewnątrz. Zeszłam więc na dół.
- Mito- sama!- Zawołałam. Nic. Cisza. Skierowałam się do kuchni. Ale jej nie było. Czyżby wyszła beze mnie? Postanowiłam ją poszukać. Może poszła na rynek? Nie powinna tak sama wychodzić bo coraz częściej przytrafiały się jej zasłabnięcia. Jak ją znajdę to będę musiała z nią poważnie porozmawiać.
          Po dwóch godzinach poszukiwań wróciłam do domu. Może Mito już wróciła. Gdy weszłam do mieszkania, zobaczyłam Trzeciego jak siedzi w salonie. Trochę mnie to zdziwiło.
- Dzień dobry Hokage.- Przywitałam się.-  Pewnie czekasz na Mito-sama. Nie wiem kiedy Przyjdzie do domu. Może zrobię Panu coś do picia?
- Nie, dziękuje.- Odpowiedział gość.- Mito jest w szpitalu. Prosiła żebym Ciebie przyprowadził.- Po słowach Trzeciego zrobiło mi się słabo. Przecież to nie możliwe.- Chodźmy. Nie mamy zbytnio czasu.- Hokage skierował się ku wyjściu a ja jak w amoku poszłam za nim.
          Po jakimś czasie staliśmy już przed odpowiednimi drzwiami. Hokage pierwszy wszedł a ja za nim.
- Sarutobi, to już czas na mnie.- Od razu przemówiła Mito a ja nie wierzyłam w jej słowa. Może dlatego że nie chciałam tego słyszeć. Postanowiłam coś powiedzieć ale zostałam uciszona gestem ręki przez moją opiekunkę.
- Tsunade proszę, pójdź przygotować to co trzeba. Wiesz dobrze w jakim jestem stanie. Musimy jeszcze dzisiaj przeprowadzić ekstrakcję bijuu.
- Dobrze babciu. Pójdę przygotować salę.
          Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. Jak ona może być taka spokojna przecież to jej babcia. A może Tsunade nie potrafi okazywać uczuć? Kto wie....  Podeszłam do Mito i wtuliłam się w nią mocno.
- Kushina- Teraz głos zabrał Trzeci- Wiesz co teraz się stanie? - kiwnęłam i zaczęłam płakać. Nie chciałam być znów sama. Nie po tym jak zaczęłam nowe życie w Konoha.
- Zostaniesz moją następczynią, dobrze?- zapytała się Mito.- Nikt lepiej nie nadaję się na to jak ktoś z  klanu Uzumaki. Jestem tego pewna.- Chciałam jej odpowiedzieć ale nie byłam już w stanie.

        Byłam zmęczona po całym tym pieczętowaniu we mnie Kyuubi'ego a w dodatku, jak na złość promienie słoneczne nie dawały mi odpocząć. No cóż chyba nie pozostało mi nic innego jak wstać. Otworzyłam oczy. Zeszłam z łóżka. Poszukałam swoich rzeczy w szafce nocnej i poszłam do łazienki. Gdy z niej wyszłam, zobaczyłam na parapecie siedzącego Jiriay'e. Nad czymś myślał tylko ciekawe nad czymś.
- Cześć.- przywitałam się.- Co tutaj robisz?- Zapytałam.
- Cześć Mała- odparł- Przyszedłem odwiedzić ciebie. Chyba mogę, co?
- Tak, jasne, że możesz.- uśmiechnęłam się do niego.
- Widzę, że jesteś już gotowa do wyjścia. Chodź. Pokażę ci gdzie będziesz teraz mieszkała.- Powiedział nagle.
- To nie będę mieszkała już w domu Mito-sama? - Zapytałam.
-Niestety nie. Rada starszych z Sarutobi-sensei mają dla ciebie inne mieszkanie w centrum wioski.
- Dlaczego starszyzna decyduje gdzie będę teraz mieszkała?- byłam tym zdziwiona.
- Nie wiem. Czekam na ciebie na dole.- i zeskoczył z parapetu.

          Mieszkanie nie było takie duże. Od razu po wejściu do domu wchodziło się do salonu, z którego można było dojść bezpośrednio do kuchni, łazienki i mojego pokoju, który był chyba najmniejszym pomieszczeniem, oprócz łazienki. Gdy się wchodziło do mojej sypialni pod ścianą z lewej strony stało łóżko, po drugiej stronie znajdowało się małe biurko, obok niego stał regał z książkami oraz szafka. Niestety nie miałam tym razem balkonu ale za to z okna można było zobaczyć kamienne twarze trzech Hokage oraz największy budynek w całej wiosce czyli siedzibę Kage.Z rozmyślań wyrwał mnie Jiriay'a.
- Może i mieszkanie nie jest za ładne ale za to widok wart jest mieszkania tutaj. Co o tym myślisz?
- Myślę, że nie mam co marudzić. Mieszkanie nie jest aż takie złe.-  I Przypomniało się mi moje mieszkanie w Wirze. Z ręką na sercu mogłam powiedzieć, że mieszkam w o wiele lepszych warunkach niż przedtem.
- Jeśli wszystko jest ok to może wyjdziemy na Ramen?- Zaproponował Jiriaya
- Dziękuje za propozycję ale może innym razem. Jakoś nie jestem głodna. A pozatym wolałabym zostać teraz sama.- Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Jesteś pewna? Wiesz ile dziewczyn wolałoby zjeść ze mną Ramen?- ale jak zobaczył moją minę dodał.- no ok. to do zobaczenia.
- Narazie.- I odprowadziłam go do drzwi. Jednak po chwili uświadomiłam sobie, że nie mam kluczy do mojego mieszkanka. Szybko pobiegłam za Jiriay'ą.
- He hehe, jednak skoczysz ze mną na Ramen?
- Nie. - Odpowiedziałam- Nie o to chodzi. Nie masz czasem kluczy do mojego mieszkania?
- Wiedziałem, że o czymś zapomniałem.- Sięgnął do kieszeni swojej kamizelki i wyciągnął mały pęczek kluczy.- Zapomniałem o nich zaupełnie. 'Taaa jasne.', pomyślałam
- Dzięki.- Pożegnałam się z nim i wróciłam do mojego mieszkania. Godzina była wczesna, więc postanowiłam posprzątać chociaż salon i kuchnię. Ale niestety do wieczora porałąm się tylko z kuchnią. Pozatym wczasie sprzątania traciłam coraz bardziej zapał do tego typu czynności. Jiriay'a mówił chyba coś o Ramenie. Postanowiłąm sprawdzić to czy jest coś takiego w tej wiosce. Wyszłam z domu i zaczęłam szukać tej budki z najspanialszym daniem na świecie. Po pół godzinie znalazłam to co szukałam. Okazuje się, że mieszkam nie daleko tego cudownego miejsca. Stanęłam teraz przed Ichiraku Ramen Bar. Weszłam i poprosiłam jedną porcję Ramen. W Ichiraku nie było zbytnio ludzi. Siedział tylko jakiś blond włosychłopak. Wkońcu otrzymałam swoją porcję mojej ulubionej potrawy. Ciekawe czy różńi się bardzo od tej, którą jadłąm w mojej wiosce? Sięgnęłam po pałeczki i skosztowałąm na próbę. Już po pierwszym kęsie stwierdziłam, że smakuje tak samo. Zamówiłam jeszcze jedną porcję. Gdy się już najadłam, zapłaciłam i wróciłam do domu. Eh, jutro pierwszy dzień w Akademii ninja. Ciekawe czy ta szkoła będzie się bardzo różnić od tej wiosce w Wirze? Jutro będzie okazja się przekonać. Może uda mi się zaprzyjaźnić z kimś tak jak z Mattem. Postanowiłam, że postaram się pokazać z jak najlepszej strony. Po powrocie do domu wizięłam kąpiel i poszłam spać.


**********************************************************************************
O to nowy drugi rozdział. Przepraszam, że jest on taki krótki. Nie miałam ostatnio czasu ponieważ miałam pare zaliczeń.  Czekam na komentarze. Następny rozdział pojawi się jakoś w weekend lub w poniedziałek. Kushina_chan

niedziela, 6 lutego 2011

rozdział 1- Nowe życie ale za jaką cenę?

          Stałam w jakimś ciemnym pomieszczeniu. "Czy ja umarłam", pytałam siebie w duchu. W oddali zobaczyłam światło. Udałam się w tym kierunku. Przeszłam przez drzwi. Stanęłam w jasnym pomieszczeniu a moim oczom ukazały się dwie postacie. czerwono włosa dziewczynka i w średnim wieku mężczyzna. Dobrze znałam te osoby i pamiętałam doskonale tą chwilę. Usłyszałam jak młodsza "ja" spiera się ze swoim ojcem.
- ale tatooo, to nie sprawiedliwe.- Z naburmuszoną miną dziewczynka poszła do łóżka- A co jutro będziemy robić?
- A na co miałabyś ochotę?- Zapytał ojciec.
- Może pójdziemy do Matta? Bardzo lubię się z nim bawić.- zaproponowała mała Kushinka.
- Dobrze, odwiedzimy go jutro. A teraz idź spać bo jest już późno. Dobranoc kochanie.- I ucałował swoją pociechę w czoło.
- Dobranoc tatusiu.- Zobaczyła jak wychodzi z pokoju i zamyka za sobą drzwi. Próbowała zasnąć ale jakoś nie mogła. Gdy już przysypiała, usłyszała jakiś hałas, który dochodził z kuchni. Chciała sprawdzić jaka była tego przyczyna. Cicho wyszła z łóżka i skierowała się do tego pomieszczenia. Kiedy stanęła w progu kuchni zobaczyła jak jej ojciec leży na podłodze.
- Tatusiu, co się stało?- ale nie otrzymała odpowiedzi na to pytanie. Podeszła bliżej i zobaczyła jakąś obcą osobę. Nie znała tego człowieka.
- Kushina, nie podchodź do niego!- Usłyszała głos swojej matki, która podbiegła do swojego dziecka i je osłoniła przed wrogiem.
- Och, jest to czego szukałem.- ów człowiek podszedł do kobiety i ją spoliwczkował. Pani Uzumaki straciła równowagę i upadła koło ciała męża.
- Kushina, uciekaj!!- Dziewczynka ze łzami w oczach wykonała polecenie matki. Lecz po chwili się zatrzymała i odwróciła się w kierunku swoich rodziców. Zobaczyła jak obcy człowiek zabija ich.
- Nie!!!! Mamusiu!  Tatusiu!!!- z ust dziewczyny wydobył się przeraźliwy krzyk.
          Nagle otworzyłam oczy i poderwałam się do pozycji siedzącej. Oddychałam ciężko. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Zaczęłam sobie przypominać wydarzenia z nocy, w której zaatakowano moją wioskę. "Jednak żyję", pomyślałam. Poczułam, że mam założone bandaże wokół głowy. Ciekawe kto mi pomógł? Poczułam czyjś wzrok na sobie. Spojrzałam na tą osobę. Była to blondynka o długich włosach uczesanych w dwa kucyki. Miała ona piękne brązowe oczy.
- Spokojnie. Nie powinnaś się przemęczać.- Po chwili dodała- Jestem z Konohy. Mam na imię Tsunade. A ty?- Postanowiłam narazie nie odpowiadać. Przecież mógłby być to ten ninja z Kusa ( od aut.: wioska trawy) po użyciu Henge no Jutsu aby wzbudzić we mnie zaufanie. Ale blondynka nie dała za wygraną- Z tego co wiem, to na prośbę  szanownego Trzeciego Uzuskage, mieliśmy po ciebie przyjść i zabrać ciebie. Dlatego udasz się z nami jutro do Konohy. Z twojej wioski nic nie zostało. Sama się przekonasz jak wyjdziesz z tego domu. Nikt nie przeżył tej masakry oprócz ciebie. Rozumiesz co mówię?- Spojrzałam na Tsunadę, kurczę, chyba oczekiwała odpowiedzi. Kiwnęłam głową. Muszę wymyślić jakiś plan. I na własną rękę udam się do wioski Liścia. Zauważyłam, że Tsunade już wyszła z pokoju, więc miałam czas na wymyślenie jakieś strategii. Nie mogłam pozwolić aby śmierć Matta poszła na marne. Zapowiadała się długa noc.
          Obudziłam się wcześnie rano. Wstałam z łóżka i postanowiłam wyjść na zewnątrz i spróbować wprowadzić mój cudowny plan w życie. Musiałam być pewna, że w sąsiednim pokoju nikogo nie ma. Podeszłam do drzwi, kucnęłam i zajrzałam w szparę miedzy podłogą a drzwiami. Na moje nieszczeście w pomieszczeniu obok(który był jak na moje oko salonem) , była Tsunade oraz dwóch facetów. Jeden z nich miał białe włosy i był głupio wpatrzony w blondynkę. Drugi zaś miał czarne, długie włosy i jakieś dziwne spojrzenie, aż ciarki przeszły mi po plecach. No to mówi się trudno. Jeśli drzwi są pilnowane to muszę skorzystać z okna. Podeszłam do niego. rozejrzałam się po okolicy, czy nikogo nie ma na straży. Tsunade miała jednak rację, że Wir został doszczętnie zniszczony. "Na mnie już czas", pomyślałam. Otworzyłam okno, weszłam na parapet i już miałam skoczyć gdy nagle ktoś złapał mnie od tyłu. Próbowałam się wyszarpać z uścisku lecz człowiek ten przerzucił mnie i już wisiałam na jego barku. Masakra!!! Ale nie dałam za wygraną.
- Puszczaj mnie!!!! czy ja wyglądam jak worek kartofli, który można tak potrząsać??
- hehehe, jak dla mnie wyglądasz prędzej jak worek pomidorów- usłyszałam męski, rozbawiony głos. I niósł mnie już w stronę salonu.
- Ej, Jiraiya, co ty z nią wyprawiasz??- doszedł do moich uszu głos blondynki.
- Nie krzycz na mnie Tsunade. - Postawił mnie w końcu na ziemi.- Chciała uciec. Miałem jej na to pozwolić???
- Jakby uciekła to byśmy mieli mniej kłopotów.- Odpowiedział czarno włosy mężczyzna.- Poza tym nie mamy pewności, że to ona.
- Orochimaru, nie gadaj takich głupot. To napewno ona.- Wtrąciła się Tsunade.
- Zaraz się przekonamy.- Powiedział Orochimaru- Dajcie mi 5 minut a zacznie gadać- zobaczyłam jego wzrok, który przypominał oczy dzikiego zwierzęcia. Odruchowo się cofnęłam. Wolałam nie mieć z nim nic do czynienia.
- Orochimaru, daj spokój.- Teraz wtrącił się ten drugi mężczyzna, jak mu było?? chyba Jiraiya- To nic nie da a poza tym dziewczyna będzie bardziej się nas bać.
- Zostawmy to mistrzowi Sarutobi' emu a teraz wracajmy do Konohy bo w takim tępię nie dojdziemy tam  nawet za rok- dodała Tsunade.
          Mówi się trudno. Teraz nie udało mi się uciec ale tak łatwo się nie poddam. Może przydarzy się jakaś okazja w czasie drogi. Pozostało mi tylko czekanie. Tak wiec ruszyliśmy. Droga była długa a ten cały  biało włosy facet, który uratował mnie przed Orochimaru, nie dawał mi spokoju. Jak ja nie lubię jego optymizmu i tego dziwnego poczucia humoru. W końcu nadarzyła się okazja żeby wiać. Musiałam poczekać tylko, aż ten cały 'żabi pustelnik' przyśnie na warcie. Nareście nadszedł ten moment. Powoli wstałam aby nikogo nie obudzić. Teraz albo nigdy. Zaczęłam biec ile miałam siły w nogach. Przecież nie mogłam pozwolić na to  żeby mnie znów złapali. Postanowiłam sam się udać do Konoha. Nikomu nie mogę teraz zaufać. Lecz na moje nie szczęście ktoś nagle mnie złapał. Jakiego ja mam ostatnio pechaaaaaa. Zaczęłam się szarpać i krzyczeć:
- Puść mnie! Natychmiast!- Ale na nic się zdały moje krzyki. Mimo to nie poddałam się. Jeśli moje szarpanie nic nie dało to muszę spróbować czegoś innego. I tak, ugryzłam go. Uchwyt poluźnił się na tyle żebym mogła ponowić próbę wyswobodzenia. Tak! Udało mi się! Zaczęłam biec przed siebie lecz mój kochaniutki pech lubił pojawiać się w takich chwilach. Znikąd pojawiła się przede mną jakaś postać. Zatrzymałam się. I nie dowierzałam własnym oczom. Stał przede mną Jiraiya. Przeklęłam w duchu. Jak ten facet mnie znalazł.
- Dlaczego uciekłaś z obozu?- zapytał się a mi było trochę głupio
- Bo sama chcę się udać do Konohy- palnęłam nagle- Nie ufam wam i tyle. Tak łatwo nie zabierzecie mnie do Trawy.- a ten kretyn zaczął się tylko śmiać. Tylko z czego tak się rży?
- Do Konohy jest w drugą stronę a ty właśnie sama biegłaś w kierunku Kusa- Garkure. - Wiem, że moja orientacja w teranie jest beznadziejnie ale żeby aż tak zboczyła z trasy?- A teraz Mała chodz. Wracajmy do obozu. Zaufaj mi. Tsunade napewno się denerwuje. A gdy jest ona w takim stanie to zawsze mi się dostaje.- Uśmiechnął się do mnie. Przeszedł koło mnie. Nie zmuszał mnie dalej do powrotu. Nie wiem dlaczego poszłam za nim. Stwierdziłam jednak, że będę się martwić później. Co do Tsunade Jiraiya miał rację. Gdy tylko wróciliśmy do obozu to dostało się mu od blondynki za to, że przysnął na warcie.
- Ej, Tsunade, przecież przeprosiłem a poza tym przyprowadziłem ją z powrotem. Mała nawet obiecała, że więcej nam nie ucieknie, prawda?- tu spojrzał na mnie. Nie wiem dlaczego się odezwałam
-tak, obiecuje- jednak po chwili żałowałam tego i wróciłam do mojej "skorupy", która mnie przedtem chroniła, ponieważ wszyscy gapili się na mnie jakby widzieli mnie poraz pierwszy. No prawie wszyscy, wyjątkiem był Jiraiya. On tylko się do mnie uśmiechnął. Tak więc pozostała droga do Konohy minęła bez problemowo. Nie wiedziałam że wioska Wiru jest aż tak daleko od wioski Liścia. Ale w końcu przekroczyliśmy bramę główną. Udaliśmy się bezpośrednio  do biura obecnego Hokage. Z tego co mi opowiadał, w czasie drogi, Jiraiya urząd ten sprawował jego mistrz Hiruzen Sarutobi. Gdy stanęliśmy przed jego gabinetem Tsunade zapukała. Po chwili usłyszeliśmy rozkaz wejścia. Gabinet nie był taki duży.
- Dzień dobry sensei.-  przywitał się Jiraiya- Przyśliśmy zdać raport. Gdy przybyliśmy do wioski Wiru, nikogo żywego nie znaleźliśmy oprócz tej dziewczyny.- Tu spojrzał na mnie- Nie jesteśmy jednak pewni czy to ją mieliśmy stamtąd zabrać.
- Jak to nie jesteście pewni??- Przerwał mu Hokage.
- Za każdym razem gdy pytaliśmy ją o imię to zamykała się w sobie i nic nie można było z niej wyciągnąć.- Wtrąciła się Tsunade.
- Mówiłem wam, że trzeba było ja zmusić do gadania gdy byliśmy w Wirze.- Dodał kąśliwie Orochimaru- Gdybyście mi wtedy nie przeszkodzili to ona by zaczęła gadać wciągu 5 minut. - Na te słowa cofnęłam się. Chciałam wybiec z gabinetu ale przeszkodził mi w tym oczywiście nie kto inny jak Jiraiya.
- Puść mnie, proszę.- zaczęłam go prosić ze łzami w oczach.
- Puszczę cię jak się uspokoisz.- Odpowiedział- Porozmawiasz teraz z Hokagę w cztery oczy. A ja dopilnuje za drzwiami, żebyś nie opuściła tego gabinetu, zrozumiałaś?- Nie miałam innego wyboru jak powiedzieć ze się zgadzam. Coś czułam, że będzie to ciężka rozmowa. Gdy tylko zamknęły się drzwi, Trzeci pokazał mi ręką krzesło i zabrał głos.
- Powiesz mi jak się nazywasz?
- Jestem Kushina Uzumaki.
- Wiesz dlaczego zostałaś tutaj sprowadzona?
- Moja wioska była polem wojny a Uzuskage nie chciał żeby komukolwiek coś  się stało ale Wir został zaatakowany przez ninja z Trawy. Z tego co mówił Jiraiya to tylko ja przeżyłam.- Odpowiedziałam.
- Poniekąd masz rację- powiedział Hokage- ale to było tylko pretekstem.
- Jak to pretekstem?- Teraz o nic nie rozumiałam.
- Słyszałaś może o Mito Uzumaki?- co tu się dzieję? dlaczego zmienił temat? nie rozumiem go wcale.
- Tak, słyszałam. Pochodzi ona z mojego klanu. Została żoną Pierwszego Hokage. Podczas walki Hashirama Senju z Uchiha Madarą, Pierwszy Hokage zyskał kontrolę nad Kyuubim. Mito by wspomóc swojego męża zapieczętowała w sobie dziewieciogoniastego. tak została jinchuurikim.- Wyrecytowałam. Znałam doskonale tą opowieść. W moim klanie rodzice opowiadali swoim dzieciom tą historię.- A co ja mam z tym wspólnego? - zapytałam. Hokagę przez chwilę się zastanawiał.
- Mito jest już w podeszłym wieku. Ustaliłem z radą wioski i Uzuskage, że ty ją zastąpisz. Twoja czakra idealnie będzie tłumić czakrę Kyuubiego. - Patrzyłam na Hokage jak na idiotę. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. W mojej głowie pojawiła się jedno istotne pytanie.
- Dlaczego Uzuskage nic mi o tym nie powiedział?- zapytałam.
- To ma być tajemnica.- odpowiedział Hokage- Ma to na celu ochronę Sakryfikanta.- nic nie odpowiedziałam. Byłam w takim szoku. Wiedziałam dobrze co się dzieje z Jinchuuriki, jak jest traktowany. Nie chciałam tak żyć. Trzeci chyba wiedział o czym myślę bo powiedział coś o tym, że chce mi kogoś przedstawić. Wstał i ruszył do wyjścia a ja poszłam za nim. Jiraiyi nie było na korytarzu. Pewnie nie chciało mu się czekać. Wyśliśmy z budynku. Pogoda na zewnątrz była piękna.  Szliśmy uliczkami wioski. Zauważyłam, że wszyscy darzą pełnym szacunkiem Hokage bo co chwila ktoś mu się kłaniał. A on to odwzajemniał. Nagle stanęliśmy przed jakimiś drzwiami. Trzeci zapukał. Po chwili drzwi otworzyła nam jakaś starsza kobieta.
-Dzień dobry- przywitał się Hokage
- Dzień dobry Sarutobi. Co cię sprowadza do mnie o tak wczesnej porze?- Jej wzrok padł na mnie- O widzę, że kogoś przyprowadziłeś, proszę.- wpuściła nas do środka.
- Tak, chciałbym..... - ale nie było mu dane dokończyć ponieważ przerwała mu odrazu staruszka.
- Domyślam się kim ona może być- powiedziała a ja byłam w szoku. Skąd ona może wiedzieć,. Nagle powiedziała- Jesteś w Wiru, prawda?- zapytała. a ja tylko kiwnęłam. A jednak babunia potrafi zgadywać.
- Myślę, że możesz nas zostawić same Sarutobi.- Trzeci tylko się ukłonił i wyszedł.- Może jesteś głodna? Chodź, coś zjemy.- zaproponowała.
- Przepraszam, ale skąd pani wie gdzie mieszkałam?- byłam tego tak ciekawa.
- To widać. Długo mieszkałam w Uzushiogarkure (od aut: wioska Wiru) i wszędzie bym poznała klan Uzumaki, sama z niego pochodzę. - O kurczę. Czyżby to było Mito?- jak masz na imię?
- Kushina.- Odpowiedziałam. ale moja ciekawość nie dała za wygraną- A ty jesteś Mito-sama?- musiałam to wiedzieć. Staruszka kiwnęła i zapytała się:
- Sarutobi powiedział ci prawdę dlaczego zostałaś sprowadzona do Konohy?
- Tak, powiedział. Ale ja tego nie chcę. Wiem, że wiąże się z tym samotność, ból i nie akceptacja. Nie chcę tak żyć.
- Nie będziesz sama- przerwała mi Mito.
- Jak to?- Zapytałam. I nie wiem dlaczego przytuliłam się do niej. Może po prostu potrzebowałam tego.
- Ostatecznie zostałyśmy tutaj ściągnięte by zostać naczyniem dla Lisa ale zanim bestia zostanie udomowiona musimy wypełniać to  naczynie miłością. Zrób to, a nawet jako żywicielka dziewięcioogoniastego  będziesz wiodła szczęśliwe życie.- Ale odrazu dodała.- Kiedyś to zrozumiesz.  Sarutobi powiedział ci gdzie będziesz teraz mieszkała?- No właśnie... gdzie ja będę teraz mieszkała? Trzeci nic na ten temat nie mówił, postanowiłam odpowiedzieć zgodnie z prawdą.
-Hokage nic nie mówił mi o noclegu.
- Jak zwykle.- Powiedziała Mito.- Zawsze zapomina on o tego typu rzeczach. Ale nie martw się. Przecież możesz tutaj zamieszkać. Mieszkam sama a dom jest spory jak dla mnie. Chodz pokaże ci twój pokój.- Udałam się za Staruszką. Mój pokoik był mały ale bardzo przytulny. Miałam nawet balkon z którego widać było oczko wodne. ' To będzie pierwsze miejsce, które będę chciała zobaczyć z bliska", pomyślałam. Z rozmyślań wyrwał mnie głos Mito.
- Jeśli ci się nie podoba to powiedz. Zaraz go wymienimy.
- Nie trzeba. Pokój jest super. Dziękuje.- I przytuliłam się znów do niej. Tak wiec zamieszkałam w Konoha. Zaczynam od nowa życie... ale za jaką cenę.



**********************************************************************************
W końcu udało mi się napisać rozdział <jupi> Mam nadzieję że jest w miarę długi. Od razu przepraszam za błędy. :)  Postaram się napisać następny rozdział tak szybko jak ten. Pozdrawiam Kushina_chan

czwartek, 3 lutego 2011

Prolog- Wkracza Kushina Uzumaki

       Uliczkami wioski Wiru przechadzała się  pewna czerwono włosa dziewczyna. Nie mogła uwierzyć jak kraj Wiru wodnego się zmienił podczas tak krótkiego czasu wojny. Jednak wierzyła, że wszystko wróci do normy. Nawet nie wiedziała jak bardzo się myli. Z rozmyślań wyrwał ją znajomy głos.
-cześć Kushina!- to był jej przyjaciel Matt- nie powinnaś być czasem u Uzuskage? ( nie wiedziałam jak nazwać kagę Wiru.)
- o, nie. zapomniałam o tym. Dzięki Matt. Paaa
       Szybko pokonałam drogę do przywódcy wioski. Gdy znalazłam się przed drzwiami jego gabinetu, zapukałam i czekałam na rozkaz wejścia.
-proszę!
- Dzień dobry dziadku - uwielbiałam go w taki sposób denerwować ale o dziwo nic na ten temat nie powiedział, wiec dodałam- Miałam się zgłosić dzisiaj do ciebie.
- tak, pamiętam. - odpowiedział trzeci.
-jeśli chodzi o tą zniszczoną budkę to ja tego nie zrobiłam. - zaczęłam się tłumaczyć.
- Nie po to ciebie tu wezwałem
- Nie? a po co?
- Za dwa dni przybędą do wioski ninja z Konohagarkure. Część z nich będzie brała udział w obronie wioski a pozostali pomogą kobietom i dzieciom opuścić Wir.
- ale dlaczego? przecież tu nic się nie dzieję a po za tym ja nigdzie....- przerwał mi kage
- Obiecałem twoim rodzicom, że będę ciebie chronił. za dwa dni wioska zostanie oblężona. Takie dostałem informacje od naszego zwiadu. Nie mogę pozwolić aby mieszkańcy wioski łącznie z tobą ucierpieli. Dlatego, proszę ciebie żebyś mnie posłuchała i poszła się spakować.Wszystko jasne?- kiwnęłam głową na znak że zrozumiałam i opuściłam gabinet. Byłam na niego wściekła za to, że postawił mnie w takiej sytuacji. Wparowałam do swojego pokoju niczym tornado. zaczęłam się pakować niezbędne rzeczy do plecaka. Nagle spojrzałam na rodzinne fotografie. Postanowiłam je też wziąć. Wieczorem wyszłam do swojej ulubionej budki z Ramenem.
- dzień dobry!- przywitałam się z właścicielem.
- dzień dobry, Kushina. Podać to co zawsze?- zapytał się sprzedawca.
-tak, poproszę.- po 15 minutach stała przede mną miska z moją ulubioną potrawą. Sięgnęłam po pałeczki i zajęłam się pochłanianiem porcji Ramen. Gdy stwierdziłam, że się najadłam, wyciągnęłam zapłatę za posiłek lecz właściciel powiedział, że dzisiaj nie płacę. Miło z jego strony. Podziękowałam i udałam się do domu. Wzięłam kąpiel i poszłam spać. Ale nie mogłam jakoś zasnąć. Miałam złe przeczucia. Takie jak wtedy gdy zginęli moi rodzice. Na szczęście po pewnym czasie zasnęłam. O trzeciej nad ranem obudziło mnie dobijanie się do drzwi wejściowych. Cała wściekła wstałam i poszłam sprawdzić kto śmie budzić mnie tak wcześnie rano.
- Czego?!?!- wrzasnęłam, gdy otworzyłam drzwi. Lecz nagle dodałam- przepraszam. Co się dzieje Matt?
-Kushina ubieraj się szybko. Weź swoje rzeczy. Trawa nas atakuje. Musimy udać się do bramy zachodniej. Nie stój tak, rusz się!- szybko wbiegłam po schodach do mojego pokoju. Założyłam  codzienny strój, sięgnęłam po plecak i wybiegłam z pomieszczenia. Mój przyjaciel czekał na mnie przy wejściu. Biegiem udaliśmy się do bramy zachodniej. Wszędzie panował chaos, kałuże krwi, porozrzucane ciała.Gdzies było słychać płacz małych dzieci, prośby ich matek o darowanie życia ich pociechom.  Staraliśmy się unikać jakikolwiek starć z wrogiem. Lecz nagle na naszej drodze stanęli dwaj ninja Trawy.
-no no no, kogo my tu mamy?- zadrwił jeden z nich. Drugi z nich spojrzał na mnie drapieżnym wzrokiem i odpowiedział swojemu towarzyszowi.
-Może się nimi trochę pobawimy, co Nane? - dodał po chwili i zaczął zbliżać się w moim kierunku. Ale Matt stanął miedzy nami.- Nie waż się do niej zbliżać- ciszej dodał- uciekaj stąd Kushina. Zaraz do Ciebie dołączę.- zobaczyłam jego uśmiech na twarzy. Odwróciłam się i zaczęłam biec. Schowałam się trochę dalej. Z tego miejsca miałam dobry widok na walkę Matta. Dobrze sobie rodził z nimi. Nagle zobaczyłam jak upada na ziemię. W oczach zaczęły pojawiać się łzy. Postanowiłam dalej kontynuować ucieczkę. Ale gdy się tylko odwróciłam zobaczyłam przed sobą Nane.
- a dokąd to się wybierasz? Jeszcze nie skończyłem z tobą rozmawiać.- po tych słowach poczułam silny uścisk na nadgarstku. Postanowiłam się bronić. Zaczęłam się szarpać.- Coś nie tak? Nie chcesz ze mną porozmawiać?- zadrwił
- Puszczaj mnie!!!!- Próbowałam go kopnąć ale przewidział ten ruch. zauważyłam że traci do mnie cierpliwość. Dostałam od niego w policzek. Straciłam przez to równowagę i upadłam na ziemię. Nie miałam już sił na walkę z nimi. Ale przecież nie mogłam się tak po prostu poddać się, więc ponowiłam próbę oswobodzenia się lecz zdała się ona na nic. Jedynie dostałam od tego ninja kolejne porcje ciosów.
-Dobra Nane, zostaw ją. Ma chyba już dosyć. Chyba wiesz co jest naszą misją.Czekam na ciebie w punkcie B. Pozbądź się jej. - usłyszałam głoś drugiego ninja.
- No ok.- puścił mnie. Upadłam przez to na ziemię. Jedyne co pamiętam to ostatnie słowa wroga:
- Szkoda, że muszę ciebie zabić. Ale takie są rozkazy- zobaczyłam jak celuje we mnie kunai'em lecz nagle znieruchomiał i upadł na ziemię. Zdążyłam zobaczyć czyjąś sylwetkę. Musiałam w tym momencie stracić przytomność bo nic więcej nie pamiętam.




< mam już prolog za sobą. Postaram się żeby następna notka była dłuższa. Mam nadzieję, że nie jest aż tak źle. Czekam na komentarze. Kushina_chan>